w , , , , , , ,

3, 2, 1! Zmiana bliźniaczej garderoby!

Idę o zakład, że każdy z czytających choć raz w życiu usłyszał stwierdzenie „rosnąć, jak na drożdżach”. Powiedzenie nabiera nowej mocy, kiedy w naszym domu biega dwójka (plus / minus) małych rozrabiaków. Zdaje się wtedy, że te Ich małe ciuszki robią się jeszcze mniejsze wskutek prania. Takie samo abrakadabra, jak znikające skarpetki. Powiem szczerze, jako podwójny tata, że nie zajmuję się kupowaniem dziecięcych ubrań. To dla mnie trochę, jak błądzenie we mgle. Na szczęście moja Żona, wytrenowana przez lata polowań na damskich wyprzedażach, znająca „chłyty marketingowe” firm tekstylnych, odnajdująca się w świecie dziecięcych rozmiarów, potrafi w tej kwestii zdziałać cuda. Dlatego też, po raz kolejny, korzystając z Jej bezcennego doświadczenia przedstawiam Wam dzisiaj Jej wizję zmiany dziecięcej garderoby.

Wiadomą sprawą jest, że przeskok na wyższy rozmiar to trudna sprawa. Małe brzdące lubią nam pomagać na swój utrudniający sposób, ale bez udziału dzieci nie przebrniesz przez ten ciężki proces. To i owo trzeba założyć, żeby sprawdzić, czy pępek się nie wietrzy, rękawy nie wskoczyły na tryb 3/4, spodnie nie wyglądają jak przy wyprawie na ryby, albo czy w ogóle da się je wciągnąć na tyłek.

Najprzyjemniejszą częścią zmiany garderoby są ZAKUPY. Sytuacja trochę się komplikuje, gdy nie masz niekończących się środków na koncie. Dlatego polowanie na promocje zaczynam już z dużym wyprzedzeniem. Pierwszą trudnością jest przewidzenie rozmiaru, w jaki docelowo ma się wkomponować nasza pociecha. Tylko rodzice wiedzą, jak szybko dziecko może przeskoczyć z rozmiaru obuwia 19 na 22. W naszym przypadku działo się to zaledwie na przestrzeni 5 miesięcy. Jeśli, tak jak my, posiadacie bliźniaki o różnych gabarytach, pojawia się następna trudność, a mianowicie strategiczne dobranie rozmiaru, aby jedno dziecko mogło przejąć ciuch / buty po drugim, w przypadku następnego skoku.

Arcyważna jest lista rzeczy już kupionych oraz tych do kupienia, żeby uniknąć dublowania, jeśli oczywiście zależy nam na rozsądnych zakupach. Kupowanie „z głową” to chyba najtrudniejsza część, gdy te nowe, śliczne ciuszki kuszą na małych wieszaczkach, a w głowie słyszysz ich ciche wołanie „weź mnie, weź mnie!”. O tym najlepiej wie babcia, dzięki której sukieneczki córki nie mieszczą się na wieszaczkach. Nawet to nie powstrzymuje mnie przed kupieniem „jeszcze tylko jednej”.

Jako rodzice „zmiksowanej” parki bliźniaczej (chłopiec + dziewczynka) uwielbiamy odkupować rzeczy używane w atrakcyjnych cenach. Fara internetowe zasypane są ofertami mini ubranek z drugiej ręki. Dobra rada – absolutnie się tego nie bój! Na ogół rodzice dbają o te ubranka. My mamy taki patent, że w dwóch szafach dziecięcych znajdują się osobno ciuszki „po domu” i „wyjściowe”. W momencie odsprzedaży te wyjściowe bardzo często wyglądają, jak nowe.

Najmniej przyjemną rzeczą tego całego procesu jest opróżnianie szaf i szuflad z rzeczy za małych. Niekończąca się historia przymierzania i odwieczne pytanie „a może jeszcze ponosi?”. Kiedy już przymałe rzeczy lądują w odpowiednio opisanych kartonach (np. „chłopak zima 74, dziewczyna lato 64”) nadchodzi długo oczekiwana pora na układanie nowych łupów w szafie. Ja stosuję następujący podział: 1) wyjściowe, 2) spacerowe, 3) po domu.

Kolejną super istotną zasadą jest nieodrywanie metek dopóki nie założysz czegoś wprost na dziecko. Dlaczego? Łatwiej sprzedasz nowy ciuszek z metką niż bez. Moim osobistym koszmarem jest kupowanie butów! Co firma to inna rozmiarówka. Kupuję przez internet, bo taniej, a zawsze można odesłać nietrafiony rozmiar, lub jak w naszym przypadku, spróbować wcisnąć w niego tego drugiego brzdąca. Jeśli macie swoje patenty ułatwiające kupowanie butów, czy wymianę garderoby to wpiszcie je w komentarzach. Na pewno skorzystamy!


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

2 komentarzy

  1. Mam dwie dziewczynki, trzymiesięczne wczśeniaczki. Zaczynaliśmy od rozmiaru 44, teraz są między 52 a 62, w zależności od firmy ubranek. Mam ubranka w plastikowych przezroczystych pudełkach, podpisane np. body, sweterki, spodenki, pajacyki. Pod łóżeczkami mam odkupione używane ubranka z paczek, tudzież podarowane po koleżance. Te ubranka też są popakowane mniej więcej rozmiarami, w przezroczystych pudełkach i podpisane na kartkach co mniej więcej w nich jest. Co miesiąc robię przegląd i aktualizację tego co mam. Do aktualnie używanych body, spodenek, czy pajacyków przymierzam inne z pudełek i tak zatwierdzam lub eliminuję daną rzecz. Jeśli czegoś brakuje lub robi się za małe, np. śpiworki, a nie mam większych, to daję sobie około 2 lub 3 tygodnie na znalezienie tego w internecie, w sensie że jakaś promocja gdzieś lub używane od kogoś. Wtedy nie oglądam żadnych sweterków ani rajtuzek, tylko śpiworkom nadaję najwyższy priorytet i tylko na nich się skupiam. Nie mam podziału na ubranka do wyjścia i domowe, z reguły traktuję ubranka nowe od babci lub ładne jako wyjściowe. Wiem, mam małe doświadczenie w temacie, być może moja taktyka ulegnie zmianie jeszcze wiele razy, tak to jednak wygląda u mnie z malutkimi dziewczynkami.

Matka Polka Nadbałtycka – czyli 7 typów matek na wakacjach nad morzem

Oczekiwanie na trojaczki z perspektywy taty