w , ,

Dlaczego jestem złą matką?

Codziennie przychodzi mi stykać się z opiniami, poradami, wskazówkami dotyczącymi wychowania płynącymi z radia, telewizji i ust otaczających mnie matek młodszych czy starszych. Zdarza mi się także czytać blogi parentingowe i artykuły zamieszczane w sieci. Z dotychczasowej lektury, rozmów i zasłyszanych słów jasno wynika – jestem złą matką! Nie ma co się dziwić, w końcu popełniam gafę za gafą:

1. Nie jestem oazą spokoju.

Chciałabym, naprawdę, aby było inaczej. A jednak… gdy po raz kolejny podczas karmienia kaszą czy obiadkiem dziewczyny zrzucają ze stoliczka wszystkie przedmioty, kurczowo zaciskają wargi i nawet melodyjne „Cztery słonie” nie zmieniają sytuacji – nie wrzeszczę, nie złorzeczę, ale ogarnia mnie obojętność i znieczulica. Zamiast świergotać, świergolić i uśmiechać się – beznamiętnie wpycham do małych ust kolejną łyżkę papki. Cierpliwość tracę też w innych sytuacjach, w trakcie trwającego w nieskończoność nieuzasadnionego płaczu, wędrowania po łóżku przed snem przez kilkadziesiąt minut, przy wrzaskach towarzyszących ubieraniu kolejnego kombinezonu, czapki, szalika, rękawiczek. Moje córki nie odnajdą wówczas we mnie wesołego kompana odwracającego ich uwagę, a jedynie surowego milczącego sędziego.

2. Nie kreuję pozytywnego wizerunku swoich dzieci.

Zamiast opowiadać na lewo i prawo, jak słodkie, piękne i mądre są moje córki, zamiast wychwalać ich osiągnięcia, na ogół narzekam i wywlekam wszelkie ich najmroczniejsze zachowania. Wynika to z mojej rozbrajającej szczerości, umiłowania prawdy, a także poszukiwania rozwiązań i porad. W efekcie obraz moich pociech (nawet na tym portalu), mimo całego ich uroku i słodyczy jest mocno zniekształcony.

3. Narażam dzieci na kontuzje i obrażenia.

Nie jestem matką biegającą za dziećmi. Nie jestem matką stękającą, rozczulającą się nad każdym draśnięciem. Nie jestem matką pocieszycielką, a raczej matką ignorantką. Pozwalam moim córkom poznawać zarówno nasz mikroświat, jak i świat w ogóle. Mamy więc do czynienia z siniakami, guzami, zadrapaniami, ranami ciętymi (no rankami może). Moje dzieci wspinają się, chodzą, dotykają, smakują – finał nie zawsze jest taki, jakiego bym sobie życzyła. A jednak przyjmuję postawę stojącej obok, przyglądającej się uważnie ich eksploracji rzeczywistości, bez nadmiernej ingerencji. Nie psuję im zabawy w życie.

4. Nie tulę swych dzieci do serca.

Pomijając etap kolek, nie miałam i nie mam w zwyczaju nosić moich córek na rękach. Odmawiam im tej przyjemności poza sytuacjami, gdy jest to konieczne. Tak, jestem taką okropną matką. Wynagradzają im to babcie, ku memu ogólnemu oburzeniu. Znam wiele innych sposobów na okazanie czułości i miłości, ale to wciąż ja decyduję o formie. Choćbym słyszała setki wskazówek i natknęła się na dziesiątki nieprzychylnych opinii – zdania nie zmienię.

5. Nie dość dbam o wygląd bliźniaczek.

Każdy, kto zechce nas odwiedzić bez zapowiedzi, musi liczyć się z tym, że moje córki będą miały pozlepiane od kaszy włosy, ślady chrupek na policzkach, a ich strój prawdopodobnie nie będzie dobrany pod kolor ich oczu. Najpewniej będą za to w dobrych nastrojach – bo ubrane w wygodne i niekrępujące ruchów ubranko, po zjedzeniu ulubionego przysmaku z mamą, która nie katowała ich szorowaniem twarzy po raz setny tego dnia. Ich prezencja pozostawi wiele do życzenia. Ich matka zostanie oceniona jako niedbała i daleka od estetki. A jednak matka ta może spać w nocy spokojnie mimo to.

6. Nie stymuluję ich rozwoju.

Dziewczyny motorycznie rozwijają się lepiej od rówieśników. To nie moja, lecz fachowa opinia kilku specjalistów, do których trafialiśmy od czasu do czasu. Nie robię i nie robiłam nic, aby to wykorzystać i przyspieszać pokonywanie kolejnych kroków milowych. Na myśl o obłożeniu poduszkami dziecka po to, by szybciej zaczęło siadać włos jeżył mi się na głowie. Pomysł ze stawianiem dziecka, by zmobilizować go do chodzenia dużo przed czasem – był dla mnie absurdalny. Powtarzałam wszystkim zainteresowanym – wszystko w swoim czasie. Każda z moich córek jest inna, każda rozwija się bardzo dobrze. Po co zatem miałabym cokolwiek wymuszać? Czyż nie nastąpił moment, kiedy same stanęły przy szczeblach łóżeczka? Czyż nie oderwały stopy od podłogi i nie ruszyły z miejsca? Nie zamierzam robić niczego na siłę. Same najlepiej wiedzą i czują, kiedy i na co są gotowe. Ja mogę im tylko w tej drodze towarzyszyć.

7. Nie socjalizuję dzieci.

Mimo tego że w naszym mieście pełno jest akademii rozwoju, kreatywności itp. etc. Nie korzystam z tego typu dobrodziejstw. Nie socjalizuję dzieci, nie dbam o ich kontakty. No nie i już. Mamy liczną rodzinę. Dzieci u nas co nie miara. Jest Alicja, Mateuszek, Hania, Asia, Maciek, Karolina, mała Hania, Adaś, Piotruś. Spotykamy się często. Czy to nie wystarczy? Jedni starsi, inni młodsi – każdy uczy czegoś innego, pokazuje nowe nieznane obszary. Moje dzieci, póki co, źle reagują na ludzi, których widzą po raz pierwszy czy drugi. Czy mam im fundować kolejną traumę? Nie widzę sensu i celu takiego działania tylko dlatego, by móc powiedzieć znajomym, że my bywamy w klubach malucha, albo że dziewczynki świetnie sobie radzą wśród rówieśników. Być może przyjdzie czas, że same zapragną poszerzyć grono znajomych lub to ja zaobserwuję, że wyraźnie potrzeba im towarzystwa. Na razie jednak skupiamy się na wnikliwym poznaniu rodziny.

Popełniam te i wiele innych grzechów. Czasem mam wrażenie, że mówiąc o nich głośno, skazuję się na mentalne ukamienowanie i banicję z kręgu matek idealnych. Nie zmienię się. Jestem złą matką. A mimo to kocham moje dzieci i mam wrażenie, że nie są one w gorszej sytuacji niż dzieci dobrych mam. Ba, może nawet kiedyś mi za to podziękują.

A Ty dlaczego jesteś złą matką?


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy dozamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas:kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

5 komentarze

  1. Znam to wszystko doskonale, jako że mam bardzo ruchliwego chłopca. Teraz ma 6 lat. Jednak kiedy miał rok i dwa lata słyszałam uwagi….to dziecko ma wiecznie goły brzuch i odkryte plecy….Dzisiaj z brzuchem wszystko ok, plecy też mają się nieźle. Na buzi banan. Bardzo często. Jednak zafundowałam małemu swego rodzaju traumę. Dzieci u nas jak na lekarstwo więc syn poszedł do przedszkola. To nie była prosta decyzja, ani samo trzymanie się tej decyzji nie było proste. Telewizora w domu nie ma. Jeśli zdarzy się, że dziecko jest u dziadków, staramy się wybierać dla niego różne programy. I wciąż słyszę…..naucz go tego, co jest odpowiednie dla jego wieku, co on z tego rozumie….a on rozumie więcej, niż można by przypuszczać. Dlaczego ludzie tak bardzo nie wierzą w dzieci?

Test NIFTY a test PAPP-A – co je różni? Czy można je wykonać w ciąży mnogiej?

Smoczek – dobry uspokajacz czy samo zło?