w , , , ,

Hotel*** Jantar w Ustce – niczym u siebie w domu, a może odrobinę lepiej…

Pobyt w Ustce chyba nie był nam pisany. Pierwszy raz planowaliśmy odwiedzić Jantar we wrześniu ubiegłego roku. Dziewczynki rozchorowały się w czasie adaptacji żłobkowej i musieliśmy zrezygnować z wyjazdu. Teraz zaczęło się podobnie. Dziewczynki zasmarkane, po przebytym wirusie, trochę kaszlące. Miałam wątpliwości: jechać czy odwołać – jednak majówkowy stan przeważył nad rozsądkiem. Pojechaliśmy.

Czego się spodziewałam – niedużego hotelu będącego alternatywą dla znanego w tym mieście molocha. Nie myślałam o Jantarze w kategorii lubianych przeze mnie małych klimatycznych miejsc. Nie sądziłam, że znajdę tutaj – szczególnie w majówkowy weekend – ciszę, spokój i miejsce na chwilę refleksji.

Przyznaję się – mylnie oceniłam Hotel Jantar.

Wyposażenie hotelu

Po pierwsze – spakowałam wszystko, nie czytając dokładnie informacji na stronie internetowej hotelu. Pozytywnie zaskoczyły mnie: deska do prasowania i żelazko, sejf, suszarka do włosów, zestaw deserowy, a nawet kieliszki w pokoju. Pokoju nie byle jakiego – apartamentu, który spełni oczekiwania każdej rodziny. Dwa pokoje – dzienny i sypialny są doskonałą opcją, gdy podróżujecie z dwójką dzieci lub większą ekipą – np. z dziadkami. Moja Zuzka zawsze wstaje skoro świt, przed wszystkimi – oddzielny pokój, do którego może się udać, jest zbawieniem dla całej rodziny. Dodam jeszcze, że poranki i wieczory majowe są chłodne, ale nie w Hotelu Jantar. Ciepłe kaloryfery to must have dla zmarzluchów.

Otoczenie hotelu

Pierwszego dnia pobytu w nowym miejscu, jak pewnie większość z Was, udajemy się na rekonesans. Nie inaczej było i tym razem. I tutaj kolejne zaskoczenie: Jantar znajduje się w samym centrum Ustki, rzut beretem od morza, od którego dzieli go jedynie przejście przez lokalną drogę, ale z drugiej strony – tuż przy lesie. I właśnie cisza i zapach lasu towarzyszą mi, kiedy piszę ten tekst. Słoneczny taras z wygodnym wypoczynkiem, kocykiem, którym mogę otulić stopy w ten rześki majowy poranek i promienie słońca rzucane na drzewa – sceneria idealna do zregenerowania się, oddechu, oczyszczenia głowy i płuc od śląskich zanieczyszczeń. Gdzieś w tym wszystkim obsługa hotelu – nigdy nienachalna, ale zawsze obecna, gdy przyjdzie Ci ochota na kawę czy wyśmienitą pinacoladę.

Zapytacie – kiedy to wszystko? Oczywiście podczas drzemki dzieci. Ale nie tylko.

Atrakcje dla dzieci

Tuż przy tarasie, o którym wspomniałam, znajduje się pokój zabaw zwany Klubem Malucha – zajmuje on pociechy na bardzo długo. Znajdziecie w nim: zjeżdżalnię z suchym basenem, sklep, pluszaki, zabawki grające, hulajnogi, rowerki, samochodziki, lalki – nie brakuje niczego. Moje dzieci najchętniej nie wychodziłyby stamtąd wcale. No chyba, że na zewnętrzny plac zabaw usytuowany niemal w samym lesie, co stanowiło o jego wyjątkowym uroku i klimacie. Z niego także korzystaliśmy, choć daleko było nad morzem od upału.

Mało tego – jeśli sprawdzicie ofertę wcześniej, może okazać się, że podczas Waszego pobytu na dzieci czekać będą animacje. Nam się udało i dziewczynki z chęcią, aczkolwiek także dużą dozą nieśmiałości wzięły udział wieczornej zumbie dla dzieci oraz kursie tworzenia zwierzątek z balonów. Były zachwycone.

Strefa Wellness & SPA

Nie mniejszą atrakcją i naprawdę dużym udogodnieniem w hotelu, który – jak ustaliliśmy – mimo sporej powierzchni sprawia jednak wrażenie kameralnego i „domowego”, jest strefa basenów i saun.

My korzystaliśmy codziennie z małego brodzika z wodą podgrzewaną do 33 stopni, jaccuzzi, dużego basenu. Są jednak jeszcze sauny: sucha i parowa oraz zabiegi dla mam,jak i dla starszych pociech, tzw. Family SPA.

Posiłki

Przejdźmy do kwestii (dla autorki tego tekstu najistotniejszej) posiłków. I tutaj znowu muszę powiedzieć: oj, dzieci, dzieci – ileż wy tracicie! Moje niejadki jak zwykle się nie popisały, ale za to ich matka – znowu z ledwością zapinała spodnie po obiadokolacji.

Śniadania i obiadokolacje w formie szwedzkiego bufetu zaspokoiłyby apetyt każdego. Sałatki, dania wegetariańskie, pasty, sery, wędliny, płatki, jogurty, jajecznica, omlet, parówki – to zawartość tylko części półmisków. Do tego kawa, kakao, lemoniada, soki. Znalazło się też coś słodkiego dla wielbicieli cukru Hotelowa restauracja „Trzy córki” przyciąga poza gośćmi hotelowymi także innych wczasowiczów spędzających urlop w Ustce. Kuchnia jest naprawdę znakomita. Dodatkowym plusem jest przekąska dla dzieci serwowana w porze lunchu: codziennie moje córki zjadały ciepłą zupę w oczekiwaniu na pyszną obiadokolację.

Jak to możliwe, że w hotelu, który ma dosłownie wszystko, nie odczuwasz oddechu sąsiada na plecach czy szukasz miejsca na gwarnej stołówce albo wolnego leżaka na basenie? Nie wiem. Mam wrażenie, że Hotel Jantar ma tak wiele do zaoferowania, że goście zwyczajnie rozchodzą się w różnych kierunkach, od czasu do czasu, mijając.

Część z nich relaksuje się w słonecznej i zielonej oranżerii, część pije pyszną kawę przy barze, gdy jedni pływają, inni opalają się na tarasie.

Personel hotelu

Co bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło: dla pracowników Jantaru nie ma słowa: „problem”. Ileż razy słyszałam od obsługi obiektów wypoczynkowych: to może być problem, albo z tym możemy sobie nie poradzić. Nie tutaj. Rozmawiałam z kilkoma rodzicami przebywającymi na terenie hotelu w tym samym czasie co ja. Trochę też podsłuchiwałam (ups! I did it again). Pewien tata opowiadał mi, że codziennie przed położeniem syna do łóżka idzie do kuchni, prosząc o podgrzanie mleka dla swojego syna. Inny rodzic zachwalał panie kelnerki, które przymykały oko na to, że pora kolacji się skończyła, gdy jego syn akurat zamarzył o kanapce z serem. Mama malutkiej dziewczynki była wdzięczna za wszelkie potrzebne akcesoria w pokoju: w pokoju znalazły się krzesełka do karmienia i elektroniczna niania.

U nas podobnie: na moją prośbę wstawiono dwa łóżeczka turystyczne (dziewczynki w domu śpią na niskich łóżkach, bo są strasznie ruchliwe), sztućce dla maluchów. W restauracji znajdziecie z kolei kolorowe zestawy obiadowe, słomki do picia, krzesełka do karmienia oraz stołeczki dla nieco większych dzieci. Nikt tutaj nie przewraca oczami, jeśli dziecku coś upadnie albo jeśli nie jest ono w najlepszym humorze.

Parking, siłownia, wypożyczalnia rowerów

O czym zapomniałam? Pewnie o parkingu, dzięki któremu tatusiowie będą spokojni o swoje cztery kółka, siłowni ze sprzętem do ćwiczeń, możliwości wypożyczenia rowerów, bo tutejsze lasy aż proszą się, aby skorzystać z ich ścieżek. Jeśli nie rozstajecie się ze swoim pieskiem lub kotem – także możecie zabrać go ze sobą. No i jest wifi, dla tych, którzy nie rozstają się – dla odmiany – z laptopem czy telefonem.

Ale – skoro już jesteście w Ustce, mimo wielu możliwości spędzenia wolnego czasu w hotelu – możecie czasem wyjść. Gdzie i po co?

Otóż na początek na piękną szeroką plażę.

Nie wiedziałam, że jest aż tak wielka. A to moje dzieci lubią najbardziej. Nawet w maju, kiedy rześko. Wystarczą zaledwie dwie łopatki, dwie foremki i dwa wiaderka, by spędzić kilka godzin, wdychając jod.

Oprócz plażowania postanowiliśmy także wybrać się do pobliskiego portu. Jest maleńki, ale dla trzylatków to ogrom atrakcji – wpływające i powracające z morza statki, kolejka, którą można wrócić do domu, gdy nogi odmawiają posłuszeństwa (co też uczyniliśmy), pyszne Usteckie Lody i kilka restauracji. I znowu – w Ustce jest wszystko, czego potrzeba, ale jeszcze nie przesadnie, nie nazbyt tłoczno, nie wyjątkowo głośno.

Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach – to kolejny punkt, który postanowiliśmy koniecznie obejrzeć.

Od Hotelu Jantar dzieli go zaledwie 40 minut jazdy przez urokliwe małe miejscowości położone nad jeziorami. Samo muzeum jest naprawdę wyjątkowe. Byliśmy w różnych skansenach i zagrodach ukazujących życie naszych przodków. Ta robi wrażenie, bo to nie jedna chałupa i jeden strój Kaszubów, ale dziewięć wiat, zagród i domów ze stałymi ekspozycjami. Moim córkom, choć mają zaledwie trzy lata, niezwykle podobały się opowiadane w prosty sposób historie, drewniane aniołki, które mogły kupić w sklepiku z rękodziełem. Gdyby udało nam się trafić tu kilka dni wcześniej – wzięlibyśmy udział imprezie plenerowej nawiązującej tradycji kopania torfu na opał – połączonej z pokazami rzemiosł, występami zespołów folklorystycznych i możliwością skosztowania przysmaków regionalnych. Bardzo spodobały nam się Kluki i zachęcamy do ich odwiedzenia.

kluki

kluki 2

Ostatni dzień w Ustce spędziliśmy niemal w całości nad morzem. Oczywiście zaglądając do hotelowej restauracji, bo nie sposób przejść obok zapachów z niej docierających. Hotel Jantar zapisuję na liście moich ulubionych obiektów, bo śmiało mogę powiedzieć, że Ustka jest przyjazna maluchom, ale to właśnie położenie i atmosfera Jantaru sprawiły, że będę chciała tu wrócić.

Zachęcam Was do odwiedzenia obiektu poza sezonem: wrzesień, październik to miesiące, w których hotel proponuje oferty wyjątkowo atrakcyjne cenowo. Pamiętajcie także o jesiennym uderzeniu jodu – ze względów zdrowotnych najkorzystniej wybrać się nad morze właśnie wtedy. Pozdrówcie od nas pracowników!

☀️🌊🏖
Drodzy Czytelnicy: jeśli wybieracie się do któregoś z hoteli/ obiektów rekomendowanych przez nas na www.multirodzice.pl – dajcie znać: pomożemy wynegocjować atrakcyjny rabat, lepsze warunki zakwaterowania, drobny upominek na powitanie, a może wino lub masaż gratis. Taki bonus dla naszych Czytelników 


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

12 komentarze

    • Dla mnie zdecydowanie za duży, za głośny- moloch. Nie znoszę takich miejsc. Jantar ma niemal wszystko, co Grand, ale jest bardziej kameralny… kwestia gustu.

„Mój 5-letni synek nadal pije mleko z butelki!”

Fotograf reklamowy – czym się właściwie zajmuje?