Country Club Żywiec
– kameralnie, elegancko i blisko stoku oraz szlaków górskich
Zimy szukaliśmy w tym sezonie trzykrotnie. Podczas jednej z wypraw udało nam się trafić do świetnego hotelu, o którym chcę Wam opowiedzieć. Będzie idealny o każdej porze roku. Dlaczego? Przeczytajcie.
Country Club Żywiec znajduje się w miejscowości Jeleśnia, rzut beretem od Żywca. Zdecydowanie przypisuję mu plus za lokalizację. Z dala od zgiełku dużych miast najeżdżanych przez masę turystów szczególnie w okresie feryjnym stoi niewielki, nowy obiekt.
Jest tutaj cicho, tuż obok hotelu przepływa mały potok, którego odgłos jest kojący, gdy zechcecie otworzyć okno. Dawno tak dobrze nie spałam. Po odsłonięciu zasłon, (które swoją drogą świetnie spełniają swoją rolę i nie wpuszczają światła do pokoju), Waszym oczom od razu ukaże się piękny widok na Beskid Żywiecki. I tu kolejna zaleta. Rezerwując pokój w Country Club Żywiec trafiacie do idealnej bazy wypadowej w Beskid Śląski, Żywiecki i Mały.
Co zwróciło moją uwagę już pierwszego dnia? Otóż, po raz pierwszy zdarzyło mi się, a po Polsce podróżuję naprawdę sporo, żeby życzliwa recepcjonistka oprowadziła mnie po obiekcie i wskazała najważniejsze miejsca. To prawda, Country Club Żywiec jest hotelem kameralnym, lecz mimo wszystko gest ten wydał mi się niezwykle miły. Mówiąc wprost, już na starcie możecie poczuć się jak w domu. Każdy gość traktowany jest w podobny sposób, czego byłam świadkiem.
Jestem wzrokowcem lubiącym minimalizm, dlatego tak bardzo podobają mi się hotelowe butikowe wnętrza, a w nich detale: świeże żywe kwiaty, miękkie wykładziny, subtelne eleganckie łazienki i zapach dedykowany hotelowi. To także uwielbiam, a nie jest to wciąż tak częste.
Wśród beży, zieleni i szarości foteli, dywanów, mebli – największą uwagę przykuwają portrety kobiet ubranych w ludowe stroje z mnóstwem kwiatów i folklorystycznych akcentów w tle. Kobiety w różnym wieku, o różnych typach urody – piękne, kolorowe, niezwykle energetyczne. Autorem fotografii jest Beata Bojda.
Idąc poziomami: na tym najniższym znajdziecie saunę infrared, dobrze wyposażoną siłownię, z której nasz multitata korzystał każdego dnia. Nie spotkacie tutaj tłumów, podobnie rzecz ma się z sauną, która jest do Waszej dyspozycji bez zapisów przez cały dzień. Idąc nieco wyżej, na poziomie zero znajdziecie basen. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się w tak kameralnym obiekcie tak dobrze zorganizowanej strefy basenowej. Mamy brodzik, porządny basen, w którym swobodnie popływacie, a także naprawdę spore jacuzzi mieszczące kilkanaście osób. Cała strefa bardzo zadbana i czysta. Do dyspozycji ręczniki, leżaki, a za oknami Beskid.
Jest jeszcze coś, co ucieszy i rodziców, i dzieci – na trzecim piętrze znajdziecie salę zabaw, w której do Waszej dyspozycji pozostawiono rozmaite pojazdy, pluszaki, lalki, namiot, a także spory zestaw książek, gier planszowych oraz pomocy plastycznych.
Dla poszukujących chwili relaksu Czytelniczek hotel oferuje masaże regenerujące, relaksacyjne, ujędrniające. Zapisu dokonujecie w recepcji. Możecie wybrać spośród zabiegów klasycznych: jak masaże czy drenaż, ale znajdziecie też rytuały drewnem czy masaż stemplami ziołowymi. Ze względu na krótki pobyt i intensywny program dnia – nie zdołałam przetestować strefy SPA.
Jako smakosz z przyjemnością opowiem Wam o hotelowej restauracji. Podobnie jak w całym hotelu, tutaj także znajdziecie piękne portrety kobiet na ścianach. Wnętrze jest przestronne i eleganckie. Zielone miękkie fotele, drewno i przyjemnie urządzony bar powinny przypaść Wam do gustu.
Korzystaliśmy z opcji HB, która wydaje mi się zupełnie wystarczającą, jeśli aktywnie spędzacie czas poza obiektem. Śniadania i obiadokolacje są serwowane w formie bufetu. Nie jest może tak bogaty jak w wielkich hotelach, lecz co najważniejsze dla mnie – jest wszystko, czego trzeba, ale przede wszystkim – jest świeżo i pysznie. Szef kuchni Michał Wawro proponuje dania oparte na lokalnych produktach oparte o beskidzką tradycję. Bardzo smakowały mi zarówno dania z ryb, jak i mięsa. Moje córki zachwyciła zupa cebulowa oraz pyszne pierogi ruskie z cebulką. Multitacie przypadł najbardziej do gustu ser halloumi w chrupiącej panierce.
Nie mogę pominąć pięknie podanych deserów: mój faworyt: mus z mango podany w połączeniu z pitają, domowych ciast oraz bogatego wyboru owoców. Każdy zapewne wyjdzie z hotelowej restauracji z pełnym brzuchem, jest naprawdę smacznie. Rzecz jasna do dyspozycji maluszków mamy krzesełka do karmienia oraz specjalne papierowe śliniaczki.
Do Waszej dyspozycji jest także menu, z którego możecie zamawiać, gdy zgłodniejecie między posiłkami. Polecamy także grzaniec piwny oraz znakomitą herbatkę zimową.
Co robić w okolicy? Naturalnie zależy to od pory roku, jaką wybierzecie.
Zacznijmy od tego, co możecie zwiedzić o każdej. Ruszamy zatem do Żywca, a w nim obejrzeć możecie z zewnątrz obejrzeć pałac Habsburgów (niedostępny do zwiedzania) i pospacerować po otaczającym go Parku Zamkowym, gdzie spotkaliśmy łabędzie i kaczki. Rynek miejski został zrewitalizowany, znajdziecie tutaj charakterystyczny napis Żywiec, kawiarnie, cukiernie.
Nieopodal znajduje się konkatedra z XVI wieku z wieżą widokową. Bilety sprzedawane są w kawiarni Przystań. Panorama miasta i okolicznych szczytów roztacza się z tego punktu o każdej porze roku.
Możecie odwiedzić także Muzeum Miejskie, czyli tzw. Stary Zamek z XV wieku.
Jeśli chcecie poznać tajniki warzenia piwa, koniecznie udajcie się do browaru. Możecie wybrać ten w Żywcu z atrakcjami multimedialnymi dla dzieci, my tym razem wybraliśmy odwiedziny w małym Browarze Pinta w Wieprzu, gdzie dokładnie opisano nam sposób produkcji piwa na mniejszą niż w żywieckim browarze skale.
Jeśli wybierzecie pobyt w Country Club Żywiec w lecie, zapewne ucieszy Was bliskość szlaków górskich oraz mnóstwo tras rowerowych do wyboru.
Aż dwanaście z nich macie szczegółowo opisanych w informatorze hotelowym dostępnym w każdym pokoju. Nasz pobyt przypadał na końcówkę zimy i choć niemal wszędzie brakowało śniegu, odkryliśmy go w Korbielowie na Pilsku, gdzie wciąż można było skorzystać z części tras narciarskich. Dla młodszych i mniej doświadczonych narciarzy polecamy szkółkę Dimbo, my wyjechaliśmy kolejką krzesełkową nieco wyżej i tam skorzystaliśmy z wyciągu orczykowego, a także wypiliśmy pyszną herbatkę z cytryną.
Zimową porą na rynku w Żywcu skorzystać możecie także z lodowiska miejskiego. Weźcie swoje łyżwy lub wypożyczcie je na miejscu, wstęp jest bezpłatny.
W niedalekiej odległości od Country Club Żywiec znajduje się też Sucha Beskidzka. Dlaczego tam zawitaliśmy? Przez wzgląd na tzw. Mały Wawel. Przewodniczka Marysia opowiedziała nam historie przedstawicieli wybitnych polskich rodów, mieliśmy okazję podziwiać salę rycerską z dużym manierystycznym kominkiem, broń myśliwską oraz obrazy olejne Maytensa, Kirchera, Bolanachiego młodszego.
Jako belfer nie mogłam także nie skorzystać z możliwości odwiedzenia słynnej karczmy „Rzym”, do której Mefisto sprytem przyciągnął czarnoksiężnika Twardowskiego, który siedem lat wcześniej zaprzedał diabłu duszę wedle słów Mickiewicza. Możliwości jest jeszcze bardzo wiele, w zależności od ilości czasu, jaką dysponujecie. Miłe recepcjonistki z pewnością odpowiedzą na wszystkie Wasze pytania i wskażą atrakcje, które spełnią Wasze oczekiwania, bo tych w okolicy nie brakuje.
A po zwiedzaniu jakże przyjemnie jest wrócić do pięknego przytulnego pokoju w nowym pachnącym hotelu i znów raczyć się menu szefa kuchni Country Clubu Żywiec, gdzie tylko cisza i rżenie koni z pobliskiej malutkiej stadniny. Gdzie słońce zachodzi na różowo, a czas biegnie jakby wolniej.
sndeww
dp3np2