Z akcesoriami i wszelkimi gadżetami jest tak, że na upartego można bez tego wszystkiego się obejść – w końcu nasze mamy czy babcie miały pod ręką tylko zwykłe pieluchy tetrowe, które prały w pralce „Frania” i też dawały sobie radę – ale czasy się zmieniły, moda na matkę polkę umęczoną też. Dlatego poniżej dzielę się z Wami tym co naprawdę mi się przydało podczas pierwszego roku podwójnego macierzyństwa:
1. Podwójny laktator
Można się bez niego obejść, ale ułatwia życie i oszczędza czas, którego multiMama – zaraz po luksusie o nazwie: SEN – potrzebuje najbardziej. Karmienie piersią bliźniąt jest trudne samo w sobie – szczególnie jeśli karmi się po raz pierwszy w życiu – dlatego czasami taka forma „wsparcia” ratuje nie tylko czas, ale również morale i psyche multiMamy.
2. Termos-dzbanek
Kiedy kończy się mleczna przygoda podwójnej mamy, a z doświadczenia mojego i innych mam bliźniaczych często kończy się szybciej niż wynikałoby to z początkowych założeń, w ruch idą butelki i mleko modyfikowane. Do szybkiego i łatwego (szczególnie w nocy) przygotowania mieszanki bardzo przydaje się dobry termos, najlepiej w kształcie dzbanka – łatwiej z niego trafić do butelki. Termos z gorącą, przegotowaną wodą ogranicza używanie kuchenki mikrofalowej do zera.
3. Podgrzewacz do butelek
Pomimo używania termosu-dzbanka, podgrzewacz do butelek przydał nam się przez co najmniej pierwsze pół roku. Nie zawsze bliźnięta karmione są równocześnie (choć usilnie dąży się do tego), dlatego czasami druga butelka musi postać i poczekać, a gdy zdarza się to w nocy, to rodzice bliźniąt przestają zastanawiać się nad zasadnością kupowania podgrzewacza.
4. Elektroniczna niania
Nie jest konieczna w mieszkaniu jednopoziomowym, natomiast w domu lub mieszkaniu dwupoziomowym wydaje mi się wręcz niezbędna. Kiedy bliźnięta śpią razem w jednym pokoju (a zazwyczaj śpią) absolutnie priorytetowa staje się szybka reakcja na płacz jednego z nich – w przeciwnym razie w ciągu kilku chwil zamiast jednego płaczącego dziecka, mamy dwoje płaczących dzieci i sytuacja staje się podwójnie nieciekawa.
5. Blender
Jestem zwolenniczką metody BLW, niemniej jednak stosuję metodę mieszaną, czyli przecierane zupki i potrawki pojawiają się w naszym menu wymiennie z posiłkami zjadanymi własnymi rączkami. Ręczny blender jest absolutnie numerem jeden w naszej kuchni tuż obok naczyń do gotowania na parze.
6. Mata edukacyjna i leżaczki
Matę edukacyjną i/lub leżaczki-bujaczki polecają chyba wszyscy rodzice niemowląt – i mają rację! W przypadku bliźniąt nie ma potrzeby kupowania dwóch mat edukacyjnych: bliźniaki leżą obok siebie na jednej macie, każdy bawi się w swoim świecie, a gdy zaczynają się wzajemnie zauważać, a później przemieszczać, to zazwyczaj mata i tak kończy swoją karierę. W przypadku multiRodziców posiadanie w domu na stanie przynajmniej jednego leżaczka (a najlepiej dwóch) jest naprawdę dobrym pomysłem. Przydatny jest szczególnie wtedy, gdy jedna osoba zostaje sama z maluchami, w sytuacji kryzysowej można np. karmić jedno dziecko i nogą bujać drugie. Mnie bardzo się przydały podczas kąpieli maluchów – gdy jeden był kąpany, drugi obok w leżaczku czekał na swoją kolej. Gdy nie mamy już miejsca w mieszkaniu na kolejne podwójne gadżety, to funkcje leżaczków mogą zastąpić foteliki samochodowe.
7. Wyprofilowana wanienka
Kolejny fajny gadżet, który przez kilka miesięcy (od ok. 3 do 7-8 miesiąca) ułatwił mi wieczorne kąpiele. Jedno dziecko można położyć w zagłębieniu, i się „samo pluska” przez 10-15 minut, a w tym czasie Ty, multiMamo, możesz zająć się drugim dzieckiem – pierwszego i tak cały czas masz na oku. Później następuje zamiana. Wanienka skończyła swoją karierę, gdy chłopcy zaczęli z niej wysiadać.
8. Antypoślizgowe maty do wanny
Nie mam pojęcia w jaki sposób robią to inne mamy, że ich bliźniaki siedzą w wanience naprzeciw siebie i grzecznie się bawią gumowymi kaczuszkami (widziałam na zdjęciach). Moje bliźniaki jak tylko nauczyły się wstawać – wstawały wszędzie, a już w wannie obowiązkowo, przecież tam tyle ciekawych kurków i pokręteł do włączania i przekręcania. Próbowałam unieruchomić ich w krzesełkach do kąpieli, ale w ich przypadku w ogóle się one nie sprawdziły. Nie pozostawało nic innego jak zakupić maty antypoślizgowe do wanny. Obecnie w wannie rozgrywa się szaleństwo (z nurkowaniem, choć nie zamierzonym, włącznie…), dlatego maty w naszym przypadku to absolutna konieczność, jeśli nie chce się mieć strat w dzieciach.
9. Aspirator do nosa „Katarek”
Do ok. 6 miesiąca życia dzieci stosowałam aspirator „Frida” (odciąganie kataru siłą płuc własnych) i kiedy „przesiedliśmy się” na „Katarek” (odciąganie kataru siłą odkurzacza) – wynalazek ten wydał mi się objawieniem. Jak dla mnie – gadżet must have przy bliźniakach.
10. Drewniany kojec
Zastanawiałam się nad tym punktem, bo i owszem duży, drewniany kojec mamy. Czekałam na jego dostawę z drżeniem rąk i serca, bo tak bardzo miał ułatwić mi moje multimatczyne życie. Moi chłopcy posiedzieli w nim z pół godziny. I się zmęczyli. Pewnie, że próbowałam ich przekonać do kojca fajnymi zabawkami, książeczkami, sama też siedziałam z nimi w kojcu, żeby było im raźniej. Codziennie historia z kojcem wyglądała podobnie: pół godziny zabawy w kojcu, a później ryk (ich) i zgrzytanie zębów (moje). Nie uśmiecha mi się majstrować obiad w kuchni, sprzątać, czy robić cokolwiek innego w domu wśród wrzasków i pomstowań własnych dzieci, które pragną mi się plątać pod nogami zamiast oddawać się kontemplacji w pięknym, wypasionym kojcu.
Mimo wszystko uznałam, że zaliczę kojec do swojej listy, ponieważ:
a) z tego co wieść gminna niesie – bardzo się przydaje ten wynalazek innym multiRodzicom,
b) używam kojca do odgrodzenia niebezpiecznych lub zagrożonych miejsc w domu, i tak nie ma już walenia zabawkami w szyby balkonowe ani wspinania się na kamienny kominek.
Mam nadzieję, że ten post przyda się szczególnie multiRodzicom oczekującym i przygotowującym się do swojej nowej roli oraz tym ogarniającym właśnie pierwszy rok bliźniaczej rzeczywistości. A może macie swoje sprawdzone akcesoria, które pomogły Wam przeżyć ten podwójny armagedon?
Podobne artykuły o BLIŹNIAKACH
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
- Na fan page’u na facebook’u dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- W jakiejkolwiek innej sprawie – pisz również! Jesteśmy tu po to by porozmawiać, czasami ponarzekać, ale najczęściej się wspólnie pośmiać.
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! 🙂
Ja bym jeszcze dodała krzesełka z regulowanymi siedziskami i podnóżkami. Nie wiem, czy w Polsce takie są ale tu u mnie w Norwegii rodzice kupują takie dzieciom. Służą im od narodzenia (funkcja dopinanego leżaczka na górze) aż do wieku szkolnego. Dodatkowo można dzieci zapiąć pasami żeby nie spadły. W Norwegii, gdzie do przedszkola idą dzieci w każdym wieku (przeważnie po skończeniu roczku, ale opiekowałąm się dziesięciomiesięcznymi także) takie krzesełka są w absolutnie każdym przedszkolu. Ja też takie kupię swoim bliźniazczkom 😉
Jestem ciekawa jak to wygląda! To nie jest przypadkiem STOKKE?
Tak, to Stokke. Mam i używam. Genialne po prostu. Moje dwumiesięczne bliźniaczki, wcześniaczki, siedzą z nami przy stole. Nie ma możliwości, żebyśmy siadali do posiłku, a dzieci darły się w łóżeczku, albo żebyśmy my rezygnowali z jedzenia bo któraś akurat beczy. Jeśli są obudzone i znudzone leżeniem, wkładamy je do krzesełek z leżaczkami na górze i zapinamy w pasy. Karmimy je też zawsze w krzesełkach. Mamy zakupiony też zestaw dla dzieci siedzących samodzielnie. Te krzesełka będą nam służyć przez wiele lat, bo części dla noworodków i małych dzieci można łatwo odsprzedać, a krzesełka używa się aż do wieku szkolnego. Jako ciekawostkę mogę dodać że krzesełka typu tripp trapp, czyli rosnące wraz z dzieckiem, to norweski wynalazek.
Norweskie – i ogólnie skandynawskie – wynalazki są fajne 🙂 Żałuję, że nie wiedziałam wcześniej o takim krzesełku.
Pozdrawiam!
Jak to wygląda możesz zobaczyć u mnie na zdjęciu, ostatnia pozycja 🙂
https://skandynawianka.blogspot.no/2018/03/top-10-mamy-blizniakow-niemowlakow.html#more
Taki jeden jeszcze norweski wynalazek, hehe. Kładzenie dzieci spać na dworze, w wózku w porze dziennej drzemki. Siedzonka z pasami obniża się na płasko, montuje się śpiworki, które mają dziury na szelki. Trzeba szelki przeciągnąć do środka, by móc w śpiworku zapiąć dziecko.Dziecko zabiera się z domu, zakłada czapkę kominiarkę, wkłada się do wózka, przypina szelkami i zapina kombinezon. Innymi słowy wychodzenie z domu bez ubierania dziecka . Stosuję od niedawna i uważam, że rewelacja. Wychodzenie z dziećmi nigdy nie było tak proste. Dzieci śpią w wózku w domku narzędziowym przy uchylonych drzwiach, kiedy wieje i pada. Kiedy jest ładnie mogą spać przed domem. Świetne jak ktoś nie ma czasu albo pogody na spacery.
Jakiej firmy jest ta wanienka?
TEGA Baby – ta wanienka to jeden z najlepszych i najbardziej pomocnych akcesorii jakie miałam (i nadal mam) przy trójce dzieci. Gdyby nie ta wanienka, to mój kręgosłup przeżyłby znacznie więcej ciężkich doświadczeń…
Nadal ją używam przy córce – bo ona nie wychodzi z wanienki (grzecznie leży lub teraz siedzi), ale przy moich ruchliwych bliźniakach posłużyła do ok. 1,5-2 lata, bo z niej wychodzili – wtedy przeszli do wanny.