Jesteś kobietą, mniej lub bardziej atrakcyjną, mniej lub bardziej pewną siebie i mniej lub bardziej zauważaną przez innych. Może przykuwasz uwagę swoją urodą, może nikt nie przechodzi obojętnie obok Twojego intelektu, a może po prostu jesteś osobą, z którą każdy mógłby konie kraść. Nagle sytuacja się zmienia. Zostajesz matką. Kiedy popychasz po ulicy wózek (podwójny lub pojedynczy) i mozolnie wykonujesz swoje nowe obowiązki – przechodzący ludzie mijają Cię, czasem zerkają w stronę maleństwa, a Ty stajesz się tłem dla tego obrazka.
Czy nie masz czasem wrażenia, że Twoi bliscy, dzwoniąc do Ciebie lub odwiedzając, niemal całą uwagę poświęcają Twojemu potomstwu? Czy pytają o to, co u Ciebie, czy też zawsze podmiotem są maleństwa, dzieci, pociechy?
Wychodząc z domu, robisz porządny make up, zakładasz fajne ciuchy i przykuwasz spojrzenia, ale czy tak samo będzie, gdy towarzyszyć Ci będzie niesforny maluch, a może nawet dwa maluchy?
Wreszcie, czy Ty sama nie przestałaś być dla siebie przezroczysta? Czy patrząc w lustro potrafisz jeszcze zobaczyć siebie, czy Tylko matkę Twoich dzieci? Czy nie zapominasz o swoich badaniach, witaminach albo po prostu nałożeniu kremu na noc na twarz? Czy masz czas, by pomyśleć o swoich małych przyjemnościach? Czy w ogóle jeszcze istniejesz , czy też zamieniłaś się w robota wykonującego zadania z listy danego dnia, któremu pod jego koniec kończą się baterie.
Znam wiele młodych mam (sama nie jestem już ani tak młoda, ani też świeżo upieczona ). Mam jednak wrażenie, że rzeczywiście kobieta rozmywa się, gdy zostaje mamą. Rzecz jasna, dzieci i matka to nierozerwalna więź, relacja, której nie zastąpi ani nawet, do której pretendować nie powinna żadna inna (z wyjątkiem relacji dzieci z ich tatą). Jednak pamiętać powinniśmy, że matka i dziecko to dwa odrębne byty, że matka jest także kobietą, która do tej pory być może zajmowała pierwszy plan, grała pierwsze skrzypce czy znajdowała się na świeczniku – używając związków frazeologicznych. Gorzką pigułką do przełknięcia będzie dla takiej kobiety fakt, iż nagle staje się niemal niezauważalna. Mało tego, społeczeństwo nakłada na nią obowiązek przywdziania maski matki, gombrowiczowskiej gęby:
MATCE BOWIEM NIE PRZYSTOI, MATCE NIE WYPADA, MATKA NIE POWINNA, MATKA MUSI, MATCE NIE WYBACZA SIĘ, MATKA ZWYKŁA…
Przykłady można by mnożyć. Żadna z Was nie przekona mnie, że absolutnie nigdy nie usłyszała od bardziej lub mniej bliskiej osoby, pracodawcy, ciotki „dobra rada” lub nawet innej matki, często rówieśniczki, zdania zaczynającego się od powyższych słów. Samej zdarza mi się usłyszeć je przynajmniej kilka razy w tygodniu. Na dźwięk wymownego: jesteś teraz matką albo to Ty jako matka powinnaś… – czasem mnie mdli, a częściej mam zwyczajnie ochotę przywalić między oczy.
Czy bycie matką odebrało mi rozum? Czy bycie matką uczyniło ze mnie osobę ubezwłasnowolnioną? Czy wreszcie, decydując się na dziecko, podpisywałam listę wyrzeczeń, które będę musiała wcielić w życie, rozpoczynając od wydłużenia spódniczki i zakrycia zbyt głębokiego dekoltu?
Nie przypominam sobie.
Tak. Jestem matką. Chcę być wzorem dla moich dzieci, pragnę zyskać ich szacunek. Nie pozwolę sobie na zachowania, które by mnie tego pozbawiły. Nie znaczy to jednak, że wybierając macierzyństwo przestałam być kobietą, która chce się podobać, lubi czasem zaszaleć, a nawet poflirtować z nieznajomym. To nie czyni ze mnie złej matki. Pozwala mi na zachowanie równowagi, poczucia, że nadal tu jestem – ja niematka ze swoimi większymi i mniejszymi przywarami, szaleństwami i ognikami w oczach. Będę dobrą matką, jeśli zachowam siebie. Bez tego ani rusz.
Nie chcę oceny, nie życzę sobie spojrzeń spod byka ani rad. Twoje życie – Twoja sprawa. Nawet, jeśli popełnię błędy, będą moje. Jestem jednak przekonana, że to miłość, cierpliwość i obecność wpływają na moją relację z dziećmi, nie to, co powierzchowne i zewnętrzne.
Nie godzę się na bycie przezroczystą, głośno upominam się o uwagę i przypominam o swoim istnieniu. Wciąż tu jestem!
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Jak zawsze powalająco 🙂
jak zawsze uprzejma pozdrawiam
…a Ja Ci napiszę tak: Aga, fajnie, że jesteś 🙂
Kasiula, miałam koszmarną noc i parszywy dzień ze złamaną nogą małżonka w tle. Nawet szkoda opowiadać. Twoje słowa, które właśnie przeczytałam przegoniły na moment z czoła czarne chmury. Dziękuję.
Piszę z jakiegoś innego świata, z Matrixa. W moim świecie nikt mi nigdy nie mówił co powinnam ani w ogóle co robić, jak już się ma dzieci. Moja mama dzwoni i pyta co tam u mnie słychać i potem dopiero pyta o dzieci. To ja czasem dzwonię, pytam, jeżeli czegoś nie ogarniam 😉 Wtedy mogę liczyć na wskazówki. Nie wiedziałam że jestem taką szczęściarą.
Według mnie to trochę wbijanie siebie samemu w taką rolę… Nie czuję się przezroczysta i nie czułam się będąc matka odkryłam jak można kochać kogoś bezwarunkowo, przestało mnie obchodzić co ktoś sobie o mnie pomyśli już całkowicie… MYŚLĄC ŻE SIĘ JEST PRZEZROCZYSTYM TO JUŻ KROK do depresji… Będąc matka nie tracimy siebie zyskujemy… Nie potrzebuje żeby facet jakiś zauważał moja kobiecość bo będąc matka ja stracilam, skąd… Natomiast określenia będąc matka powinnaś… Budzą we mnie od zawsze bunt bo dbam o moje dzieci kocham ale potrzebuje wyjąć gdzieś po prostu i się zresetować…i z tym się zgadzam narzucanie komuś swojej wizji przez argumenty bo jesteś matka nie jest dobre i potrafi zrobić więcej szkody niż pożytku.