Nasz dom został jakiś czas temu tak przemeblowany, żeby dziewczynki, które bardzo szybko stały się mobilne, były w nim bezpieczne. Jedyny element, o którym nie pomyśleliśmy, że stanowi zagrożenie – to lustro w holu. Kilka razy, kiedy stawały przy lustrze i zaczynały z całej siły w nie uderzać, pędziłam w ich kierunku, obawiając się, że spadnie im na głowy. Przytulałam, zabierała pod pachę i przenosiłam w inne miejsce. Nie usuwaliśmy go jednak, bo dobrze zerknąć, czy kaszki nie ma się we włosach albo na twarzy przed wyjściem z domu.
Odkąd małe zaczęły się bawić bez naszego udziału we dwójkę, zamykaliśmy się w naszym gabinecie i każde z nas miało godzinę na „swoje sprawy”. Okazało się, że nasze córki są mądrzejsze niż nam się wydawało. Kiedy tylko znudziła im się zabawa, od razu wędrowały do lustra i zaczynały swoje nawoływanie. Wiedziały, że zaraz któreś z nas pojawi się, by je stamtąd zabrać. Było to dla mnie zaskoczenie. Nie sądziłam, że te małe główki tak dokładnie już rejestrują nasze zachowania i reakcje.
Czy to już wymuszanie?
Kiedy jesteśmy same w domu, córki bawią się, czasem marudzą, zrzędzą, ale wiedzą, że mama nie bierze ich na ręce. Wracają wówczas do swoich czynności. Kiedy tylko jedziemy do ich dziadków na Podkarpacie, zmieniają się nie do poznania. Zaczynają rzęzić, smęcić i popłakiwać. Nie mija chwila i już znajdują się na rękach babci i dziadka. Dobrze wiedzą, że ich lament jest nie do zniesienia dla uszu babci i osiągną swój cel właśnie przez jego uskutecznienie.
Podobnie rzecz ma się, gdy znajdujemy się w miejscu publicznym. Wyczuwają mój stres i lekki niepokój. Korzystają natychmiastowo. W przychodni, aptece, sklepie – zaczynają swoje „gorzkie żale”, bo wiedzą, że otrzymają ode mnie niemal wszystko, by tylko nie robiły dłużej obciachu.
Ale niegrzeczny maluch!
Ostatnio, podczas wizyty u dermatologa dziecięcego, Julka była już bardzo zmęczona. Zasypiała mi na rękach. Lekarka – niemiła służbistka, acz dobry specjalista, zaczęła komentować: „Czy może Pani uspokoić to dziecko? Może da jej Pani jeść? Nie ma Pani nikogo na korytarzu, kto by je zabrał? Ale niegrzeczny maluch”. Zrobiło mi się głupio. Dziecko było zmęczone czekaniem od godziny w kolejce, przyszedł czas na drzemkę. Zaczęło więc głośno domagać się tego, co mu się należy. Czy rzeczywiście mój 10-miesięczniak powinien zachować się inaczej? Czy już mogę powiedzieć o tym, że gdzieś popełniłam błąd? Rany! Nie sądziłam, że tak wcześnie zaczną się tego typu dylematy.
Po obserwacji tych i kilku innych zachowań zaczęliśmy się zastanawiać – czy to już czas na wychowanie? Przecież werbalnie nie wytłumaczymy niemowlakom, czego oczekujemy, a grożenie palcem traktują jak kolejną zabawę. Z drugiej strony, musimy jakoś przekazać im, że pewne zachowania nie są mile widziane. Powstaje więc pytanie: Jak mamy to zrobić? I czy to już na pewno czas?
Argumenty dziadków dziewczynek: że są za małe, by zacząć je karcić czy też wychowywać – nie do końca trafiają do mnie. Nie są za małe, by manipulować, wykorzystywać i osiągać korzyści. Nie mogą być zatem za małe na naukę oddzielania tego, co można od tego, czego nie wolno. Z drugiej strony, nie chciałabym stosować drastycznych metod.
Zatem jak? Co nauczy niespełna roczniaka jako takiej dyscypliny? Co spowoduje, że będzie wiedział, co wolno, a co zabronione? A może to po prostu jeszcze nie czas? Tekst ten traktuję jako wstęp do dalszej części, którą, mam nadzieję, to Wy dopiszecie.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
„Ale niegrzeczny maluch”? Słucham? Ktoś miał czelność komentować zachowanie Twojej małej córy? Na te słowa nie mogę być obojętna, zatem pytam: Pani lekarka to kim jest by oceniać Twoje dziecko? Agnieszka, obruszyłaś się? Zwróciłaś uwagę, że sobie nie życzysz takich pytań i stwierdzeń?
Twoje córki mają teraz prawa, takie jakich już nigdy więcej mieć nie będą, są jeszcze malutkie! Mogą płakać, marudzić, wymuszać, śmiać się i piszczeć kiedy chcą! Nie róbmy z nich na siłę dorosłych! One w lot nauczą się jak się zachowywać w różnych sytuacjach, od Ciebie! Z Twoją małą pomocą! Dzieci są Naszym Lustrzanym Odbiciem! Nie chcesz, by marudziło, przesuń wizytę na inną godzinę, nie chcesz, by źle wypadło, daj się wyspać. Znasz Ich potrzeby, wiesz co i kiedy? A jak się nie da to, to „bierz na klatę”, że są trochę marudne, było to do przewidzenia i nie zapominaj, że wiesz dlaczego tak jest/ dlaczego tak się zachowują! Ty się denerwujesz, one też :/ itd, itd
I niech nigdy więcej „nie robi ci się głupio”.
Wychowujesz je od pierwszego dotyku, pierwszego przytulenia i całusa, od pierwszej zabawy i pierwszego uśmiechu więc nie traktuj tego jak wyzwanie bądź taką jaką jesteś mamą nie zapominając tylko, że one w przyszłości będą dokładnie takie same jakTy 🙂
Kasiu – ja już tak mam, że jestem mądra po szkodzie. Dzisiaj rzuciłabym Pani doktor w twarz kilka nieprzyjemnych słów. Wtedy nie zrobiłam nic, choć to była jej wina, że nie przyjęła nas wcześniej. Zawsze staram się dopasowywać rozkład naszego dnia do ich potrzeb, nie zawsze się udaje. wtedy bywają marudne, bo zaburzam im ich zwyczajny dzień. Dziękuję za Twój komentarz, jakoś tak lepiej mi na duchu.
Dziewczyny, ja też jestem mądra po szkodzie…. Za mało we mnie asertywności, bo w takich sytuacjach jak opisuje Aga zazwyczaj mnie zatyka i riposta przychodzi za późno…. A po całej sytuacji rozkminiam, męczę to w sobie i sama mam do siebie pretensje, że nie potrafiłam odpowiednio zareagować. Bo to też nie chodzi o to, żeby odpowiadać „atakującej” osobie agresywnie: chodzi o to, żeby odpowiedzieć sensownie, racjonalnie, asertywnie właśnie. Po agresywnej odpowiedzi czuję się równie źle jak bez żadnej odpowiedzi….
A jeszcze wracając do tytułowego pytania: kiedyś mądry ktoś zadał mi pytanie kiedy zaczyna się wychowanie dziecka. Odpowiedzialam, że od pierwszego dnia jego życia, bo wszystko co robimy, jak robimy, jak mówimy, jakie emocje przekazujemy jest wychowaniem.
Usłyszałam natomiast: wychowanie dziecka zaczyna się 20 lat wcześniej…
No tak…. Ale tu wchodzi jeszcze rola naszych rodziców, a mam wrażenie, że ich wychowanie dzieci było mniej świadome niż nasze. Ale może się mylę…?
…a nie jest tak, że należymy jeszcze (na szczęście) do tego pokolenia, które rodzice wychowywali z „asertywną” swobodą 😉 oni doskonale wiedzieli jak wyznaczać granice, a kiedy dać nam wolność! Ja nie mam obaw, że damy radę, mimo błędów, rozterek, dylematów, bo wszystko to skłania nas do refleksji, której często młodszym brakuje
PS. I tak samo jak wam zdarza mi się zapomnieć języka w gębie, zrzucam to na karb zmęczenia, ale szybko się ucze i nie dopuszczam, by takie sytuacje się powtórzyły. Zatem „do boju” koleżanki! :]
Do boju! 🙂
Szczerze,nie widze problemu w dyscyplinowaniu takich malych dzieci. Moja corka od 7mca chodzila przy meblach i raczkowala gdzie popadnie. Rownalo sie to tym,ze czlapala tam gdzie jej nie bylo wolno tudziez znajdywala rozne „zakazane” przedmioty. Wowczas mieszkalismy U tesciow,a roznych syfow,smieci czy tego typu badziewia bylo wszedzie. Zarowno ja jak i maz uczylismy ja tego,ze nie wolno dotykac czy brac tych rzeczy. Teraz corka ma 13mcy, od 10 chodzi sama i wszedzie,tak samo jest ze wspinaniem sie na lozko czy sieganie po rzeczy ze stolu. Nie bijemy jej za to. Wystarczy wojskowym glosem dac reprymende,pokiwac palcem a ona juz wie,ze musi szybciutko opyscic miejsce zbrodni lub dowod ktory miala zaraz wsadzac do buzi.
Uwazam,ze uczenie dzieci od malenkiego,ze im czegos nie wolno jest sluszne. Nie mniej co do „zlego” zachowania,gdy dziecko jest marudne etc…no coz….to racsej normalne u takich maluchow I nie da sie nic z tym zrobic.
Natalia – czyli jednak reprymenda słowna. Za każdym razem komunikat, że to, co robi nam się nie podoba. Mówisz, że skuteczne po jakimś czasie? A ja już zaczynałam tracić nadzieję. Śmieć zawsze ląduje w buzi, chociaż powtarzam do znudzenia, że nie wolno…
Widzę, że nie jestem jedyna, często bowiem mam opóźniony zapłon. Miałam podobną sytuację w przychodni w Krakowie, gdy moja córka miała niespełna dwa miesiące. Byliśmy umówieni na szczepienie, na korytarzu pełno dzieci, opóźnienie trzy godzinne. Gdy wreszcie zbliżała się nasza kolej musiałam M. nakarmić, w trakcie karmienia wyszła pani doktor i nie zważając na to, że dziecko je, kazała nam szybko wchodzić. Możecie sobie wyobrazić rozdrażnienie dziecka oderwanego od piersi, w dodatku zmęczonego i śpiącego. Już podczas badania zaczęła płakać, a gdy weszliśmy na szczepienie pielęgniarka skomentowała ” Jakie nietykalne dziecko, o wszystko płacze ” a we mnie się zagotowało. Głupio mi się było odezwać, pewnie z wrażenia bo od razu przez głowę przemknęła mi myśl, że jak zwrócę jej uwagę to nie będzie delikatna i wtedy M. będzie jeszcze bardziej płakać. Potem oczywiście żałowałam, że pozwoliłam obcej osobie obrazić niczemu winne, moje dziecko! W sumie do dziś, gdy o tym pomyślę mam wyrzuty sumienia…
Wiele z nas tak już ma. Nie wypada, nie należy – a może trzeba by było wybuchnąć. Tylko, że obawa, czy nie wpłynie do na diagnostykę dziecka jest chyba za duża, a niestety pokora lekarzy zbyt mała…
Podpisuje się pod stwierdzeniem, że niemiła „pani doktor”, nie powinna robić Ci wyrzutów. Dzieci mają swoje prawa, nie rozumieją jeszcze (mam synka 11-miesięcznego, powiedzenie mu, żeby był grzeczny nic nie da). Maluch marudzi, bo jest zmęczony, znudzony, rozdeazniony, możesz postarać się to czymś zająć lub uśpić, ale tłumaczenie, że ma się inaczej zachowywać moim zdaniem nie przyniesie efektu. Przecież taki maluch nie powie: „mamo jestem zmeczony” albo „boli mnie brzuszek”. Marudzi bo to jedyny sposób, żeby wyrazić, że coś jest nie tak. Gdyby mnie ktoś powiedział, że mam niegrzeczne dziecko, też pewnie nie odwazylabym się protestować. Najważniejsze to nie brać sobie tego do serca i postępować wobec dziecka tak jak się czuje. Przytul gdy płacze, poświęć czas gdy próbuje zwrócić na siebie uwagę, nie ignoruj. Taki maluch nie skupi długo uwagi na jednej zabawie/ rzeczy i w tym wieku to normalne. Jeśli mały interesuje się czymś, czym nie powinien mówię mu, że nie wolno, ale nie liczę, że się dostosuje, tylko dbam o to by mu to uniemożliwić. Np. Zainteresowanie dzieci kontaktami elektrycznymi, nie sądzę by powiedzenie dziecku „nie wolno tu wkładać paluszków” wystarczyło, mówię „nie wolno się tu bawic”, ale dla bezpieczeństwa, wszystkie kontakty mam zabezpieczone zaslepkami, których młody nie jest w stanie wyjąć.
Jestem przeciwniczką reprymend słownych i wojskowego tonu w kontakcie z małymi dziećmi. Ten rodzaj wychowania odchodzi do lamusa. Moje bliźniaki mają półtora roku. Lepiej jest wziąć dziecko i odciągnąć od zakazanego miejsca czy rzeczy i zabawić je czymś innym, niż dawać reprymendę. Zdecydowanie najprościej, gdy mieszkanie jest dobrze zabezpieczone i nie trzeba non stop biegać za dzieckiem i się denerwować – to bardo pomaga na nerwy.
U mnie mówienie, że czegoś nie wolno zachęca dzieci jeszcze bardziej do robienia tego, czego nie powinny. Przestałam mówić „nie”. Zamiast tego: chodź coś Ci pokażę, zostaw to, popatrz tutaj itp. A jak już powiem „nie”, to moje „nie” znaczy NIE. I nie ma w tym reprymendy, nie podnoszę głosu. Dziewczynki zwracają uwagę na to słowo, bo pojawia się rzadko i jest po nim pauza 😉
Wiadomo, że nie wytłumaczymy tak małym dzieciom dlaczego nie mogą gryźć kabli, więc je chowamy. Dziecko nie chce założyć czapki, damy mu wybór, którą chce. Ściąga buty, zawiązujemy więc na dwa guzy. Bywa trudno ale trzeba kombinować. My mieliśmy potworny bunt i wrzaski związane ze zmienianiem pieluch i ubieraniem. Pomogły piosenki dla dzieci z youtuba na starym smartfonie bez karty SIM i dostępu do internetu. Staramy się nie naruszać granic osobistych dzieci i póki co, nie robimy niczego na siłę.
Kiedy zaczyna się wychowanie? Wtedy, gdy Ty zastanowisz się, jakim rodzicem chciał(a)byś być i obierzesz świadomie kierunek.
Czytam tekst i śmieję się w duchu. Tyle zmieniło się u nas w ciągu dwóch lat od jego powstania.
Małe doskonale wiedzą, gdzie są granice, czasem jeszcze próbują coś ugrać, ale wymagam porządnej argumentacji. Wiem jedno- tylko konsekwencja w podejmowaniu decyzji wychowawczych się opłaca. Później jest odrobinę łatwiej.
No tak, u Ciebie się zmieniło ale będą ten tekst czytać świeżo upieczone mamy również za pięć lat, mam nadzieję. Cieszę się, że przyznajesz, że jest łatwiej. Trochę mnie to podnosi na duchu. A ile Twoje dzieciaczki mają teraz?
Miałam na myśli pytanie ile mają lat. Próbuję wysondować, kiedy teoretycznie będzie to ” odrobinę łatwiej „.
Teraz mają 4 lata. Jest znacznie łatwiej w wielu kwestiach- samodzielności, zabawy, zachowania. Ale mają swoje za uszami