Budzi mnie grobowa cisza. Do pokoju wpadają pierwsze promienie słońca, a ja nie słyszę miarowego oddechu mojej mamusi. To dziwne, bo o tej porze zazwyczaj lekko pochrapuje. Pozwalam jej jeszcze przez moment poleżeć – taka cicha umowa między nami. Delikatnie podnoszę moją małą głowę, w końcu wstaję przy szczebelkach. Po chwili rozpoczynam swoje, ciche jeszcze, nawoływanie. Wciąż odpowiada mi cisza. Rozglądam się dokoła. Nie widzę jej. Moje serduszko zaczyna bić coraz szybciej, a oczka wilgotnieją. Dokąd poszłaś mamusiu? Dlaczego nie zabrałaś mnie ze sobą?
Cierpliwie czekam aż Twoje długie ręce sięgną w moją stronę, dłonie przytulą do piersi. Zobaczę Twój uśmiech, który jest pełen tęsknoty, jakbyś nie widziała mnie co najmniej od miesiąca. Jednak Ty nie nadchodzisz…
Za chwilę powinien nadejść czas naszych przytulasków. Pójdziemy do Twojego dużego łóżka, będziesz mnie rozśmieszać i łaskotać aż zabraknie mi tchu. Za chwilę przypomnisz sobie, że od kilkunastu godzin mam tę samą pieluchę i postanowisz, jak zawsze, szybciutko pomóc mojej małej pupce. Zaśpiewasz mi wtedy moją ulubioną piosenkę i wycałujesz każdy fragment mojego ciałka. A ja będę najszczęśliwsza pod słońcem. Czekam, lecz nic z tych rzeczy nie ma jednak miejsca…
Myślę, że może w końcu zaczniesz odwracać moją uwagę, jak to masz w zwyczaju, dasz do potrzymania tę samą szczotkę do włosów, sądząc, że nie zauważę, jak wlewasz mi do buzi ten ohydny płyn, który nazywasz witaminką. Wstrętne rozpoczęcie dnia, na które dzisiaj czekam z utęsknieniem. Potem kolejno: ubierzesz skarpetki, spodnie, bluzeczkę i powędrujemy na dół. Nie wędrujemy mamusiu?
Czyżby była to tzw. chwilka dla siebie? Czas, który dajesz mi o poranku, a ja spaceruję, witam się z zabawkami, przyglądam się tak znanym mi miejscom i przedmiotom. Ty przygotowujesz dla mnie kaszkę, robiąc śmieszne miny i kołysząc się w takt piosenki z radia. Nie pytasz o moje preferencje. I choć nie mogę już patrzeć na tę kukurydziano –zbożową, to dzisiaj naprawdę Ci wybaczę. Tylko przyjdź. I nie będę się zastanawiała: czy nie mogłabym dla odmiany dostać rzodkiewki albo szczypiorku, które Ty masz na talerzu. Obiecuję, nawet na nie spojrzę w tamtą stronę. Dzisiaj zadowolę się kaszką, ale proszę, przygotuj ją dla mnie…
A może udoskonalasz właśnie teatrzyk kiepskich aktorów: zająca, pieska i kury, który ma mi zapewnić lepszy apetyt? Jem wtedy chętniej, choć kasza nadal mi nie smakuje, bo widzę Twoje starania, słyszę piosenki – zmyślanki, odgłosy zwierząt. Każesz mi codziennie pokazywać, gdzie jest światełko i gdzie piesek ma oko. Choć trochę mnie to już nudzi, dziś nie będę narzekać. Wcale. Pokażę Ci, co tylko zechcesz. Tylko daj mi szansę…
Przychodzi mi na myśl, że może właśnie do kogoś telefonujesz. Kryjesz się wtedy przede mną, wierząc, że nie widzę i nie słyszę, jak narzekasz do ciotki Ewy albo babci na kolejny nudny dzień w domu. Nie pokazujesz mi się z telefonem, bo on nie jest dla dzieci. Kiedy go używasz, robisz to dyskretnie. Może więc właśnie teraz… Ja poszukam Cię, jak zawsze, w łazience i kuchni, i salonie. Tak bardzo się boję, że dzisiaj Cię tam nie znajdę…
Mam nadzieję, że zaraz staniesz w drzwiach i powiesz, że pozwolisz mi samodzielnie zjeść chlebek z szynką. Samodzielnie, ale ile przy tym się złościsz… będziesz mnie ciągle wycierać, wypominać, że masło jest wszędzie, zbierać okruchy z ziemi i przewracać oczyma, jednocześnie kręcąc głową. Może dziś znowu nie wyszłoby mi perfekcyjnie, ale przynajmniej bym się postarała bardziej niż zwykle. Tylko, że dzisiaj nie mogę się wykazać…
Wreszcie przyszłaby pora na drzemkę. Nie wiem, skąd przychodzi Ci do głowy, że lubię zasypiać przy tej samej starej płycie. Chyba są Ci znane nieco bardziej współczesne utwory dla dzieci? Najgorsze jest to, że z uporem maniaka włączasz mi ją za każdym razem, kiedy mam pójść spać. Jakbym bez tego nie zorientowała się, o co chodzi, gdy wkładasz mnie do wózka i przykrywasz tym milutkim kocysiem. Pół godziny lenistwa i odpoczynku. Uwielbiam to. Tak bardzo czekam dzisiaj na ten słodki moment. I nawet zdarta płyta będzie idealnym tłem. Nawet nie jęknę. Tylko załącz ją dla mnie…
Kiedy wstanę po drzemce, jesteś już na ogół w pełni ubrana i trochę pomalowana. Ładniejsza jesteś wtedy niż z samego rana. Teraz jest czas na zabawę. I tutaj muszę Cię pochwalić. Nie łazisz za mną, jak inne matki. Pozwalasz mi wszędzie zaglądać, wszystko poznawać, dotykać. Mam tylko zamknięte drzwi od ubikacji, dostępu do piętra strzeże drewniana furtka, ale salon, kuchnia i łazienka są moje. Schowałaś, co prawda, niektóre przedmioty, ale i tak zawsze coś znajdę, odkryję. Smutno mi mamusiu, bo dzisiaj te wszystkie miejsca są takie puste…
Ale może zawołasz mnie na drugie śniadanie? Zjem szybciutko, bo zaraz wyruszymy w świat. Może dzisiaj zaobserwuję więcej, wchłonę świat bardziej. Często jadę na spacer z dziadkiem. Mam wrażenie, że najbardziej lubisz te dwie godziny w ciągu dnia. Taka jesteś zadowolona, kiedy mnie wkładasz do wózka i machasz na pożegnanie. Nie jest to zbyt miłe. Choć z drugiej strony, kiedy wracam do domu, tak mocno mnie ściskasz, całujesz i tyle się wygłupiamy, że mogę Ci darować. Miej sobie ten czas dla siebie. Czy dzisiaj postanowiłaś mieć go aż o tyle więcej?
To już lekka przesada mamusiu! Przychodzi czas obiadku. Zawsze zjadam go z apetytem. Ty musisz się odrobinę nagimnastykować, bo nie zawsze patrzę Ci prosto w oczy. Tyle spraw mnie interesuje, tyle muszę objąć moim rozumkiem. To najlepsza pora, by przypomnieć sobie wszystko, co spostrzegłam w wielkim świecie. Złości Cię to. Przepraszam. Dzisiaj będę grzeczna. Otworzę szeroko buzię, pogryzę wszystko i nawet nie ubrudzę ubranka. Proszę, proszę mamusiu – przygotuj dla mnie obiadek…
Zbliża się wieczór. Pokój ogarnia ciemność, tak jak moje myśli i moje małe serduszko. Mamusiu, tak mi smutno bez Ciebie. Tyle rzeczy robimy wieczorami razem. Budujemy wieżę z klocków, jemy budyń, tańczymy. Ty śmiejesz się przez cały czas, choć masz tak bardzo zmęczone oczy. I wymyślasz wciąż nowe historie, i znajdujesz wciąż nowe zabawki, i przytulasz mnie stale i mocno. I jest też kąpiel. Taka prawdziwa, w dużej wannie. Są tam kaczki i łódź podwodna. Ty chronisz moje małe plecki, polewasz mnie ciepłą wodą. Jest wesoło, beztrosko i czuję się bezpiecznie. Czy już nigdy nie będziemy się razem kąpać?
Mamusiu! Kto utuli mnie do snu? Kto rozgoni smutki? Kto potrzyma za moją małą rączkę? Możesz już wyjść z ukrycia! Czy to już naprawdę minął cały dzień? Najsmutniejszy dzień w moim życiu…Czy to mi się śni?
Budzi mnie miarowy oddech mojej mamusi. Do pokoju wpadają pierwsze promienie słońca. Jak zawsze o tej porze lekko pochrapujesz. Pozwalam Ci jeszcze przez moment poleżeć tak, jak lubisz. Delikatnie podnoszę głowę, w końcu wstaję przy szczebelkach. Po chwili rozpoczynam swoje nawoływanie. Podnosisz głowę. Uśmiechasz się serdecznie. Moje serduszko zaczyna bić coraz szybciej. Jesteś! Jesteś mamusiu!
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Jak zawsze – łapie za serce, pozwala zatrzymać się i spojrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy. To rzecz, którą mnie Pani nauczyła. Dziękuję po raz kolejny. 🙂
Dziękuję bardzo.
Brak mi słów. Wspaniały tekst.
Dziękuję bardzo.
Pozdrawiam.
Popłakałam się jak bóbr… jakie to smutne, a zarazem piękne.
Dziękuję Ewelinko!
Też się prawie poplakalam.
Bo to smutna opowieść…
Uwielbiam teksty, które wzruszają i wywołują emocje, ten mnie ujął. Dzięki i zapraszam do mnie 😉
Ależ proszę… 🙂 i dziękuję za zaproszenie.
Cudowny tekst! Aż się bałam końcówki!
Dziękuję. Happy end musi być, choć w życiu niestety nie zawsze.
pozdrawiam.