Po raz pierwszy ze sfomułowaniem Rodzicielstwo Bliskości spotkałam się w książce, którą dostałam będąc w ciąży, od mojej kuzynki. To właśnie „Księga Dziecka” autorstwa rodziny Searsów[i], stała się kamieniem milowym mojego rodzicielstwa.
Wśród siedmiu filarów Rodzicielstwa Bliskości Searsowie wymieniają: 1. Bądź blisko od porodu, 2. Słuchaj płaczu swojego dziecka, 3.Karm piersią, 4. Noś dziecko przy sobie, 5. Śpij przy dziecku, 6. Pamiętaj o równowadze i wyznaczaniu granic, 7. Strzeż się „trenerów dzieci”. To wspaniała książka dla kobiet w ciąży (szczególnie w pierwszej ciąży) i jeśli macie przeczytać tylko jedną książkę w tym czasie to polecam właśnie tą.
Oczywiście to nie jest tak, że brałam wszystko za pewnik i dokładnie stosowałam się do zaleceń z książki, ale czułam, że taki właśnie styl rodzicielstwa jest mi bliski, że przekonuje mnie chociażby to, że dziecko przebywające w brzuchu mamy, kiedy już przychodzi na świat, jest przytłoczone ilością wrażeń i bodźców, a spokojny rytm serca mamy czy taty, który czuje podczas chustonoszenia czy współspania jest tym, co go uspokaja i koi. Samotne spanie w łóżeczku czy (o zgrozo!) czekanie przez rodzica aż dziecko się wypłacze i zaśnie powoduje, że dziecko nie ma zaufania, że dorosły potrafi zaspokoić jego potrzeby.
Warto dodać, że dzieci są różne, rodzice mają różne doświadczenia i przekonania i dla jednych sprawdzi się współspanie, a dla innych to jest nie do przejścia. Podobnie z innymi postulatami jak np. karmienie piersią – jest ważne i ma wiele długoterminowych zalet, ale są sytuacje, kiedy sprawdzi się karmienie butelką. Zaufajcie sobie i swojej intuicji – o tym też jest rodzicielstwo bliskości.
Rodzicielstwo Bliskości ma dla mnie dwa wymiary. Pierwszy, dosłowny – bądź blisko dziecka w sensie fizycznym, rozpoczyna się od narodzin i trwa dopóty, dopóki dziecko zaczyna samo eksplorować świat. Drugi wymiar, metaforyczny, znaczy dla mnie tyle, żeby być obecnym, być w kontakcie, wyznaczać granice, pomagać dziecku rozpoznawać i nazywać emocje, towarzyszyć mu w trudnych chwilach a przede wszystkim nawiązać i dbać o głęboką więź.
Ważne zdanie na koniec: „Rodzicielstwo bliskości istnieje tak długo, jak długo istnieją matki i dzieci. Dopiero niedawno okazało się, że potrzebujemy jakiejkolwiek nazwy, by je określić, ponieważ w zasadzie jest to rodzicielstwo zdroworozsądkowe, które wszyscy byśmy uprawiali, gdyby nikt nie ingerował w nasze własne, zdrowe rodzicielskie odruchy.”[ii]
Nie lubię podziałów i szufladkowania, dlatego pojęcie Rodzicielstwa Bliskości (RB) lubię traktować jako swoisty drogowskaz, a nie jako definicję rodzicielstwa. Nie chcę dzielić rodziców na RB i nie RB, na tych wychowujących „tradycyjnie” i tych wychowujących inaczej. Nie ma rodziców idealnych, wszyscy popełniamy błędy, ale zawsze jest czas, żeby je naprawić.
Bądźcie blisko 😊
[i] Księga dziecka. Od narodzin do drugiego roku życia. William Sears, Martha Sears, Robert Sears, James Sears. Wyd. Mamania, Warszawa 2013.
[ii] Cytat z powyższej książki.
____________________________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Ten termin to chyba miała być opozycja do tak zwanego „zimnego wychowu”. Czyli np. bez faktyczej relacji z ojcem, bez chwalenia i dowartosciowywania i z dużą dawką kar za tzw. złe zachowanie. Być może tak to nazwano, bo termin bezstresowe wychowanie kojarzy się źle a rodzicielstwo bliskości jest czymś naturalnym.
Myślę, że masz rację. Nie wiem czy to miałaś na myśli, ale nie stawiałabym znaku równości między bezstresowym wychowaniem a rodzicielstwem bliskości.
Tak, nie ma czegoś takiego jak „bezstresowe wychowanie” – brak wyznaczania granic i zasad przez rodziców również jest stresowe i kończy się marnie… I nie jest to wychowanie tylko coś w stylu „róbta co chceta”.