Łacińska sentencja powiada exemplis discimus, co oznacza, że uczymy się poprzez przykłady. Część z otaczających mnie osób ciągle powtarza mi, że dwudziestomiesięczne dzieci niewiele jeszcze rozumieją – nie zgadzam się z nimi ani trochę. Do niedawna mogłam sobie pozwolić na niekontrolowane zachowania w obecności moich córek. I tak, kiedy rozlałam kilka kropel wody, wytarłam je skarpetą, ziewałam, wydając z siebie nieludzkie odgłosy, pozwalałam sobie na komfort chodzenia na boso. A to tylko początek długiej listy moich mniejszych i większych grzeszków.
Dziś muszę zdecydowanie bardziej uważać. Od jakiegoś czasu – plus minus miesiąca – moje córki naśladują wszystkie czynności, które zaobserwują u mnie lub u męża. Ach, jest też dziadek, który pozwolił przy ostatnim katarze jeden jedyny raz wytrzeć Julce wodnistego śpika w jego rękaw – och, nieświadomy. Przez kolejnych kilka dni mała podchodziła do niego zawsze, kiedy kichnęła, nadstawiając nos w kierunku jego koszuli.
Mówiąc, że naśladują wszystkie czynności – nie przesadzam. Rankiem przebierają się ze mną z piżamek w łazience. Każda dostaje swój własny czysty pędzel i wszystkie trzy wykonujemy szybki make up. Kiedy nieopatrznie zetrę pospiesznie jakiś kurz, od razu dwie małe rączki czekają wyciągnięte po własne szmatki z mikrofibry. Ostatnio Zizi rozśmieszyła nas, gdy po włożeniu każdego klocka w drugi, przyklepywała go dłonią – tak jak ma w zwyczaju robić jej tatuś podczas zabawy.
Czas się pilnować – stwierdziliśmy zgodnie. Nasze córki jeszcze nie mówią, a dopiero zaczynają powtarzać dwusylabowe wyrazy. I na tym polu niczym papugi także starają się nas naśladować. Na szczęście kończy się na ogół na pierwszej sylabie i mamrotaniu drugiej. Chwała Bogu! Choć nie wygrywamy w rankingach na najbardziej wulgarne małżeństwo w okolicy, to zdarza się nam wypuścić z ust brzydkie słowo. A fe!
Wracając do tematu, to niezwykle przyjemne uczucie, patrzeć jak córki wykładają z ogromnym przejęciem zakupy z toreb, czyszczą przez kwadrans swój stolik po zjedzeniu parówek czy wrzucają wszystkie zabawki dokładnie do tego pudła, w którym akurat mają się one znaleźć. Takie maluchy, a już doskonale wiedzą, gdzie jest miejsce każdego przedmiotu w naszym całkiem dużym domu. Takie szkraby, a już powoli zaczynają wykonywać proste obowiązki domowe.
Przyjemność kończy się w momencie, gdy uzmysławiam sobie, jak wiele negatywnych, a może zwyczajnie niepożądanych zachowań generujemy z moim małżonkiem. I niekoniecznie marzę o tym, by przejęły je moje latorośle. Po raz kolejny przekonuję się, że nie tylko ja jestem drogowskazem swoich dzieci. Od urodzenia moje córki uczą i mnie: pokory, cierpliwości, dokładności i nieustannej pracy nad sobą.
Odpowiedzialność ciążąca na nas jest z każdym dniem (dosłownie) coraz większa. Im wcześniej przestaniemy się oszukiwać, że „są jeszcze małe”, „przecież do nich to nie dociera”, „nie mają pojęcia, o czym teraz mówimy” – tym lepiej dla nas wszystkich. Pamiętajmy, że błędy, które popełnimy jako młodzi rodzice zadziałają niczym bomba z opóźnionym zapłonem. Zdecydowanie lepiej będzie odnieść się do innego łacińskiego przysłowia: Facta sunt verbis difficilora (czyny są trudniejsze niż słowa) i podjąć trud, który pozwoli za lat kilka cieszyć się jego owocami.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
GIPHY App Key not set. Please check settings