w , , ,

Dzieci zdrowe i dzieci chore w przychodni

Przestrzegasz grafiku czy hołdujesz zasadzie: hulaj dusza?

Ostatnio w grupie dla mam, do której należę rozgorzała dyskusja na temat przestrzegania godzin przyjmowania przez lekarza dzieci zdrowych i dzieci chorych. Wpis zbulwersowanej matki był jednoznaczny:

Poszłam dzisiaj rano zaszczepić córkę. Tuż po naszym szczepieniu, w godzinach przyjęć dzieci zdrowych, pojawiła się pani z nastolatką, z zapytaniem czy jakiś pediatra nie obejrzy jej córki, bo spuchła i się boją czy to nie świnka…
Noż KURWA MAĆ! (że się tak wyrażę).
Moje jest szczepione, zatem chronione, ale co w sytuacji, gdyby zamiast mnie (z pięciolatką) przyszedł ktoś z dzieckiem miesięcznym, które w kalendarzu szczepień świnkę ma w 13 miesiącu życia?!
Zdrowe dzieci, często noworodki, wcześniaki, dzieci zdrowe z osłabioną odpornością nie zdążyły jeszcze wyjść z przychodni, a już pojawiały się mamuśki z dziećmi zakaźnie chorymi, zasmarkanymi itp. Bo przecież MUSZĄ być pierwsze w kolejce. To co tam, przyjdzie sobie wcześniej. Do tych matek kieruję apel: Kobiety jak można tak bardzo nie mieć wyobraźni?! Dlaczego uważacie, że wasze dzieci są ważniejsze niż moje, niż dzieci innych matek?! Niech każda się 10 razy zastanowi zanim wpadnie na podobny pomysł, bo kolejnym razem to wasze zdrowe dziecko zostanie zarażone jelitówką, świnką ospą czy Bóg wie czym jeszcze. Wtedy może dotrze. Tyle, że za późno… (pisownia oryginalna).

Wydaje się, że mama ma rację. Nie bez powodu niemal każda przychodnia ustala godzin przyjęć dzieci zdrowych oraz dzieci chorych. W teorii wygląda to fantastycznie. Dzieci zdrowe przychodzą wcześniej, potem następuje przerwa w pracy, wietrzenie korytarza i przyjęcia dzieci chorych. Niestety. To tylko teoria. W praktyce wygląda to tak, jak opisują inne mamy:

***

W przychodno do ktorej tez naleze tez nie jest to dobrze rozwiazane. Poniewaz od 8 godziny przyjmuja dzieci chore a od okolo 11 zdrowe na szczepienie. Oczywiscie nie mowiac juz ze.nawet nie wywietrza😟😞 i tak ze zdrowa corka kiedys poszlysmy na wizyte. Tak na nastepny dzien mialysmy mega katar

***

Ostatnio synek będąc na wizycie u dzieci zdrowych miał na tą samą godzine co inne dziecko…chore. Więc to wina przychodni również

***

W wielu przychodniach nie ma możliwości tego rozdzielić… czasem przychodnia ma dwa osobne wejścia – dla dzieci chorych i dla dzieci zdrowych… niestety nie jest to respektowane i jeżeli ta sama pani dr ma do godz 10:30 dzieci zdrowe a potem chore to nie zmieniaja gabinetu! Też ostatnio byłam do szczepienia z 4mc córka i witałam chore dzieci..

***

Kiedy byłam mała… 😁 w mojej przychodni były osobne wejście i poczekalnie dla dzieci chorych i zdrowych takie sytuacje nie miały w ogóle miejsca!
Ale było fajnie… teraz… przebudowali, wyremontowali – stoi ogromny, niewykorzystany budynek – i wszyscy spotykają się w jednej poczekalni… Bo pediatra jest tak rzadko, że ciężko na niego trafić

Czy to aby na pewno tylko wina przychodni? Czy rzeczywiście zawsze przestrzegamy grafiku? Czy nie próbujemy za wszelką cenę z naszym chorym dzieckiem dostać się do lekarza, nie zastanawiając się, czy nie zarazi ono innego zdrowego dziecka? Mamy już spieszą usprawiedliwić ową panią, która tak właśnie postąpiła…

***

Ta mama na pewno nie zrobiła tego świadomie i z premedytacją!!! Każda drży na sama myśl o tym, że jej dziecko może być chore!

***

Już widzę jak autorka postu będąc na miejscu tej mamy czeka na kolej chorych dzieci

I wreszcie dochodzimy do momentu, gdy rodzi się głębsza refleksja. Czy uchronimy dziecko przed bakteriami, zarazkami, chorobami?

***

Idąc tym tropem, przestańmy puszczać dzieci do szkół i przedszkoli, nie chodźmy na zakupy z dziećmi, nie jeździjmy autobusami, zamknijmy się z dziećmi w domu, wtedy na pewno niczym ich nikt nie zarazi 😄. Moim krótkim zdaniem nie idzie dzieci uchronić przed wszystkim.

***

Dokładnie. Wszedzie można się zarazić, nie tylko w przychodni. A jeśli nawet są tam oddzielne wejścia dla dzieci chorych i zdrowych to i tak pomieszczenia nie są dezynfekowane.

Co robię ja?

Jeśli moje dziecko jest zdrowe, umawiam go do dzieci zdrowych. Jeśli podejrzewam chorobę, ale nie chce narażać go na kontakt z wirusami – wzywam lekarza do domu. Jeśli jest wyraźnie zainfekowane – idę z nim do przychodni. Ja też martwię się o moje córki. Jednak to nie powód, by biec – nawet z podejrzeniem świnki – do lekarza. Najpierw dzwonię, ustalam termin albo proszę lekarza o odbycie wizyty domowej. Nie wpadam do gabinetu, bo nie jestem pępkiem świata. I tak – zdaję sobie sprawę, że bakterie są wszędzie, ale pójście do przedszkola to pewnego rodzaju konieczność – podobnie jak jazda autobusem czy zakupy. Natomiast wejście do przychodni ze zdrowym dzieckiem, gdy znajduje się w niej dziecko z chorobą zakaźną mogłabym sobie darować.

Nie popadajmy w skrajności, ale szanujmy się wzajemnie. Żadna z nas nie lubi, gdy jej dziecko jest chore, to jednak nie usprawiedliwia spontanicznych i mało altruistycznych zachowań. Gramy w jednej drużynie. Niech wirusy, a nie inne matki stoją po przeciwnej stronie barykady.

Jakie są Wasze spostrzeżenia, przemyślenia? Chętnie poczytam…

*** w wypowiedziach kobiet zachowana pisownia oryginalna


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

    Alergia na pszenicę, czy celiakia? Jak je rozpoznać?

    Jak odzwyczaić dziecko od karmienia piersią?