Na bycie świętym trzeba sobie zapracować, tak jak na szacunek i uznanie, zatem matka odgórnie nie staje się święta, jak i ojciec nie jest odgórnie ustanowionym autorytetem. Moje dziecko może na mnie liczyć, ponieważ darzymy się zaufaniem. Moje dziecko nie boi się powiedzieć, że coś przeskrobało, ponieważ wspólnie wypracowaliśmy atmosferę rozmowy, w której czuje wsparcie. Moje dziecko mówi przepraszam, ponieważ ja sama to robię.
W naszym domu można wypowiadać swoje pomysły i myśli na głos i zostać przy tym całkowicie wysłuchanym.
Jednak każdy rodzic wie, że nie zgadzając się z małym rozmówcą, skreślamy dobre kilkanaście minut spokoju na niemałą aferę okraszoną płaczem, tupaniem, rzucaniem, złością, nienawiścią i hasłami kłującymi prosto w serce. Mimo to ja nadal nie zgadzam się na pewne sprawy, zaś powyższe emocje przyjmuję z troską i zrozumieniem. Pozwalam im wyjść, opuścić to małe zawiedzione ciało, nie potrafiące wyrazić swoich uczuć słowami. Cierpliwie czekam (nie zawsze tak było) aż eskalacja minie, równowaga powróci, a my będziemy mogli usiąść i pobawić się klockami. Kiedy jestem gotowa, czasem przy kolacji, czasem przy wieczornej książeczce, rozpoczynam rozmowę i trafiam w samo serce tego małego człowieka, do którego nie da się dotrzeć, gdy w środku szaleje potężna burza.
Nikt z nas nie jest nieomylny i czasem można czegoś nie wiedzieć, a oprócz odpowiedzi „TAK” i „NIE” jest również „NIE WIEM”, ponieważ ja autentycznie czasami nie wiem.
Nie zwodzę moich dzieci w żaden sposób, nie udaję wszechwiedzącej i wszechogarniającej. Czasem zapominam, za co przepraszam. Czasem przepraszam, że zareagowałam tak a nie inaczej. Taki układ czyni mnie wolną mamą, która cieszy się i raduje, ale zdarza się jej mieć zły dzień. Mamą, która chce się bawić, ale kiedy indziej potrzebuje pobyć w samotności lub z koleżanką.
Od niespełna trzech lat uczę się funkcjonować z dwójką małych dzieci w domu. W pogodę, niepogodę, z bólem brzucha podczas okresu, w pandemii, robiąc pranie, chcąc umyć włosy, pójść do sklepu, odciągnąć mleko i podczas innych towarzyszących nam w ciągu dnia obowiązków.
Są takie dni kiedy udaje nam się „przeżyć” bez większych frustracji i klęsk, ale są też takie, które wysysają z nas energię do ostatniej kropli. Wieczory jednak spędzamy w łóżku relacjonując, że dziś był fajny dzień… lub że zabawne było to… albo, że zdenerwowałam się gdy…, proszę abyś pamiętał, że…, widziałam, że (nie) spodobało Ci się to… albo że było nam dziś trudno.
Ten mały człowiek ma dopiero trzy lata.
Ma siostrę, która nie potrafi mu jeszcze odpowiedzieć. Siostrę, która gryzie go przeokrutnie ciesząc się, że wreszcie wrócił z przedszkola…
Zamykając dzieci w system oparty na „nie wolno”, „nie można płakać” i „mama i tata mają zawsze racje” zatrzaskujemy drzwi, które kiedyś ktoś za nas wyważy butem.
____________________________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Mam do tego identyczne podejście. Od pewnego czasu zawsze staram się przeprosić, gdy sama coś „przeskrobię” – czasami od razu, czasami wieczorem przed zaśnięciem, a czasami następnego dnia.
I słyszę wtedy: „Nic nie szkodzi, mamo”, albo: „Ja też Cię przepraszam, że krzyczałem”.
Dzieci są mądre i cudowne, uczmy się od nich prostoty wybaczania.