Bezpieczeństwo naszych pociech to, bezdyskusyjnie, sprawa priorytetowa. Jedno z praw Murphy’ego zakłada, że jeśli istnieje szansa popełnienia błędu przez człowieka, to on go popełni. Dobrze jest więc pobawić się w tzw. „czarnowidza” w kontekście naszych maluchów i dokonać wizualnego przeglądu miejsca zamieszkania. Wyłapanie słabych punktów, zanim zrobi to raczkujące i stawiające pierwsze kroki dziecko, może zaoszczędzić całej rodzince sporego kłopotu. Pozwoliłem sobie na wybór najistotniejszych (przetestowanych przez nas) gadżetów, które w mojej opinii zapewniają względny spokój, wiecznie zabieganym, multiRodzicom:
#1 – Detektory tlenku węgla (czadu) i dymu
Absolutna powinność w domu każdego rodzica. Nieprzypadkowo numer jeden na mojej liście. Duży odsetek interwencji Państwowej Straży Pożarnej to właśnie zdarzenia z udziałem tlenku węgla oraz zadymienia pomieszczeń w wyniku pożarów. Jeśli miałbym wybierać między zakupem tych zabezpieczeń, to zdecydowanie bardziej pożądany powinien być czujnik tlenku węgla, z uwagi na bezwonność i bezbarwność tego gazu nazywanego również „cichym zabójcą”. Oznacza to, że nie będziemy w stanie ocenić bez tego urządzenia, że grozi nam niebezpieczeństwo. Krótkotrwała ekspozycja na działanie wysokiego stężenia czadu może doprowadzić do szybkiej śmierci. Przyczynami pojawiania się tego zjawiska jest wadliwość instalacji grzewczych i wentylacyjnych, zaklejanie kratek wentylacyjnych (!), nieprawidłowa budowa komina, zbyt szczelne okna i drzwi przy słabej wentylacji. Detektor tlenku węgla należy umieścić w pobliżu urządzenia, w którym następuje spalanie paliwa (np. przy piecyku lub kotle gazowym, kominku, piecu kaflowym, ale w odległości nie mniejszej niż 2 m).
#2 – Zabezpieczenia meblowe
Wychodzę z założenia, że upadki i uderzenia działają pouczająco na nasze niemowlęta, jednak dosadnie mówiąc, nauka na błędach jest w porządku, dopóki dziecko nie wybije sobie oka. Wszystkie zabiegi zabezpieczające pomieszczenia mieszkalne wykonujemy m.in. po to, aby dziecko w bezpieczny sposób poznało brutalne prawo grawitacji. Na naszym „podwórku” stosujemy silikonowe osłony na kanty meblowe, blokady szafek i szuflad, kliny drzwiowe (żeby dziecko nie przytrzasnęło sobie rąk), a także zabezpieczenie sedesu. Ponadto warto usunąć na jakiś czas standardowe „kantowane” uchwyty meblowe, na rzecz okrągłych- bezpieczniejszych.
#3 – Zabezpieczenia elektryczne
Pochowane kable, utrudniony dostęp do różnego rodzaju urządzeń elektrycznych, oraz zabezpieczone gniazdka kontaktowe to rodzicielska powinność. Ciekawość dziecięca nie zna granic, a zabawa z prądem to cienka linia, której niemowlę nie może przekraczać. Znów warto przewidzieć skutki takiej niefortunnej zabawy. Nie trudno wyobrazić sobie malucha, który próbuje przegryźć kabel, bo przecież bolą Go zęby. Resztę możesz sobie rodzicu dopisać. Być może przesadzam przytaczając takie drastyczne wizje, ale w przypadku tych najmniejszych ludzi musimy działać w myśl zasady „Mądry Polak przed szkodą”.
#4 – Bramka bezpieczeństwa
Świetna sprawa na wydzielenie stref bezpieczeństwa. W naszym przypadku oddziela ona część przedpokoju, dwa pokoje i łazienkę od kuchni, małego pokoju i drzwi wejściowych. Korzystne rozwiązanie, jeśli jednym z domowników jest pies. Dzieci poruszają się swobodnie po swojej „części” mieszkania, natomiast ta druga przeznaczona jest dla, wiecznie atakowanego, czworonoga.
#5 – Monitor oddechu
Zdania, co do kwestii monitorowania snu dziecka, są podzielone wśród rodziców. Ja jestem absolutnym zwolennikiem tego rozwiązania. Kwestia monitorów oddechu była do pewnego momentu naszym rodzinnym sporem. Ja byłem, jak najbardziej, za ich zakupem, natomiast moja M stawiała twardy sprzeciw. Postawiłem na swoim w tej kwestii, a być może dzięki temu uniknęliśmy nieciekawych sytuacji, ponieważ trzykrotnie, w godzinach nocnych, załączył nam się alarm. Za każdym razem wystrzelałem, jak z procy do pokoju oddalonego o kilka metrów. Na szczęście na sygnale akustycznym się kończyło. Można zadać sobie pytania: czy rzeczywiście wystąpiły problemy z oddechem dziecka oraz czy głośny sygnał miał wpływ na jego powrót? Tak, czy siak, z perspektywy czasu stwierdzamy z Żoną zgodnie, że monitory pozytywnie wpłynęły (i do tej pory wpływają) na nasz spokój podczas nocy.
#6 – Elektroniczna niania
Wydawałoby się, że to zbędny gadżet w przypadku, gdy naszym „domem” jest niewielkie mieszkanie. Okazuje się jednak, że osamotniony rodzic musi się wieczorową porą wykąpać, skorzystać z ubikacji, czy umyć naczynia, kiedy dzieci już śpią. Szum wody pod prysznicem stanowi barierę dźwiękową, podczas której nie sposób usłyszeć płacz dziecka. Wtedy właśnie do gry wkracza elektroniczna niania i problem rozwiązany.
#7 – Gaśnica
Pewnie nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że to pierwsza linia obrony przeciwpożarowej. Idę jednak o zakład, że większość osób czytających ten tekst nie posiada tego urządzenia w swoim domu. Ba, nawet nie pomyślało o tym, żeby się w gaśnicę zaopatrzyć. Ilość środka gaśniczego w butli wystarczy na opanowanie początkowej fazy rozwoju pożaru. Droga z domu do samochodu, gdzie gaśnica jest wymagana, może być zbyt długa, żeby w porę zainterweniować. Pozostaje jeszcze najpopularniejszy środek gaśniczy, jakim jest woda, jednak nie polecam gaszenia nią urządzeń elektrycznych, lub rozgrzanego oleju.
Jeśli masz pytania, co do poszczególnych zabezpieczeń – pytaj śmiało, służę pomocą. Jeśli nie ja, to wujek Google, lub pewien znany serwis aukcyjny stanowią kopalnię wiedzy na ten, czy inny temat.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Wszystko to u nas było. Łącznie z gaśnicą. Jeszcze bym jedno dodała. Foteliki samochodowe tyłem do kierunku jazdy. I lusterka na tylne siedzenia, żeby rodzic mógł widzieć dziecko.