w , , , , ,

Mieszkanie na piętrze, a spacer z bliźniakami

Dziś nietypowo, bo zamieszczam relację mojej Żony z pierwszej wyprawy na spacer bez użycia wózka, którym do tej pory zjeżdżaliśmy po schodach z mieszkania na pierwszym piętrze. Obecnie, po tygodniu adaptacji do nowych realiów spacerowania, dzieciaki już bez plecaczków powoli maszerują przy barierkach, psa puszczamy przodem trzymając smycz w jednej ręce, a drugą znosimy wózek. To spory krok do przodu, aaaale niepotrzebnie wyprzedzam fakty, a sytuacja wyglądała właśnie tak:

Ogólnie tego nie robię ale jakoś dziś mnie naszło, po tysięcznym pytaniu na widok bliźniaków czy mam ciężko… Ciężko to mi się odpowiada na takie pytania 😛 Roboty jest dużo, wiadomo, ale przecież tego chciałam, kocham to choć czasem mam dosyć, czasem jestem wykończona.

Jedna z tysiąca rzeczy jakie mogłabym opisać:
Złamała nam się dziś jakaś część w wózku, a dostać używany (baby jogger city mini double) w dobrym stanie, w dodatku w sobotę po południu to coś, co się nie zdarza. Mąż jechał 45 minut w jedną stronę do znajomych pożyczyć podwójną parasolkę, dopóki czegoś nie wymyślimy. Pech chciał, że później musiał wyjść na mecz. Zostać z marudnymi bliźniakami, którym idą zęby i które spały przez to za krótko, w domu, sam na sam, na 7 godzin do pory spania… to samobójstwo. Nie, nie przesadzam. Potwierdzi to każdy kto z bliźniakami miał do czynienia. No i pies też musi wyjść.

W normalnych okolicznościach pakowałam dzieci do wózka. Torbę pełną podwójnego jedzenia, picia i przekąsek, pampersów, kremów i chusteczek wieszałam na ramie wózka. Psa na smycz i zjeżdżamy po schodach, blokując całą klatkę – sąsiedzi się już przyzwyczaili. Zresztą słychać nas pewnie nie tylko w klatce, a w całym bloku, więc życzliwie nikt nas nie pogania i nie wychodzi. Zapewne te wielokrotne zjazdy i wjazdy po schodach były głównym powodem zmęczenia materiału, z którego zrobiono ramy wózka, przez co szlag je trafił. Pożyczony wózek nie mógł zjechać po schodach. Jest mniejszy i kółka na pewno by tego nie wytrzymały. Dwójka 16-miesięcznych dzieci już sporo waży. Co zrobiła matka? Przywiązała dzieci do poręczy na klatce przy użyciu plecaczków ze „smyczą”. Tak, tak – dobrze widzisz. Przywiązałam ich. Żałuj, że nie widziałaś/eś tego cyrku na żywo! Do tego pies 30 kg żywej, futrzanej masy!

A oto „przepis” na wyjście z domu na spacer w towarzystwie bliźniaków i Golden Retrievera:

1) Torba na ramię, wózek pod pachę, pies puszczony samopas i schodzimy na półpiętro.
2) Wracamy po dzieci. Odwiązujemy je, za rękę sprowadzamy. Przywiązujemy.
3) Znosimy wózek na parter, modlimy się żeby nikt nie otworzył drzwi, bo pies ucieknie.
4) Wracamy po dzieci. Odwiązujemy, za rękę sprowadzamy.
5) Zapinamy psa. Wychodzimy. Schodzimy po schodach za rękę. Pies ostatni, bo jak pociągnie to wszyscy leżymy.
6) Po prawej przywiązujemy jedno, potem drugie dziecko, a po lewej psa. Na taką odległość żeby do siebie nie dosięgali bo będzie draka.
7) Biegiem po wózek. Wychodzisz z wózkiem. Rozkładasz wózek, wkładasz dzieci.
8) Odwiązujesz smycze, chowasz, odwiązujesz psa i jesteś gotowy/wa.

Gratulacje! Właśnie zeszliśmy z pierwszego piętra i możemy iść na spacer! Drugi tego dnia… Wracamy za 3 godziny!

Po tej i wielu innych perypetiach stwierdzam: dla rodzica bliźniaków nie ma rzeczy niemożliwych. Wieszanie prania na balkonie w towarzystwie małych urwisów to też nie lada wyczyn, ale o tym być może przy innej okazji…


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Zapraszamy również do zapisania się na nasz newsletter.
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

4 komentarzy

  1. no właśnie co ciekawe, to u nas też mąż bardziej strachliwy, jeśli chodzi o chodzenie po schodach niż ja 🙂 potwierdzam, że to dobry czas na naukę chodzenia po schodach. My przeprowadziliśmy się do dwupoziomowego mieszkania, na pierwszym piętrze (bez windy oczywiście) gdy chłopcy mieli 17 mc, nie mieliśmy wyjścia, musieli się nauczyć, mój kregosłup nie wytrzymałby tego… teraz 21mc i śmigają często „bez trzymanki”(oczywiście z moją asekuracją), szczęśliwie bez poważniejszych urazów po drodze. Pozdrawiam i powodzenia!

    • Ależ to była relacja mojej Żony ze schodzenia po schodach. Ja wcale ie jestem strachliwy :), dzieci śmigają już w pełni same po schodach przy barierkach 🙂

Wyjątkowe miejsce dla rodzin z dziećmi – Villa Źródło w Tyliczu

Urlop macierzyński dobiega końca, czyli jak wrócić do pracy i nie zwariować?