Pamiętam doskonale nasze ostatnie lato we dwoje. Myślałam już wtedy bardzo intensywnie o powiększeniu rodziny. Obserwowałam na plaży rodziny z małymi dziećmi. Niemal każda para z dwójką lub większą ilością małych dzieci zabierała ze sobą w pakiecie dziadków. Myślałam wtedy – po co ciągnąć ze sobą rodziców? Żeby słuchać ich cennych rad i złotych myśli? Nie po to się od nich wyprowadzałam, żeby teraz znowu czuć się jak mała dziewczynka. Jakaż byłam wówczas nieświadoma, jaką naiwnością się wykazywałam.
Moje dzieci skończyły 24 miesiące. W tym krótkim czasie zwiedziły Polskę wzdłuż i wszerz – w towarzystwie jedynie swoich własnych rodziców. Krótsze wypady były bowiem dla nas do wytrzymania i do przeżycia– tak, wiem, brzmi może okrutnie, ale tak właśnie czuliśmy. Dosłownie.
Po kilku wspólnych dniach w Kudowie Zdroju, Krynicy, Jeleniej Górze, Dobkowie, Tyliczu, Tłokini – wracaliśmy pełni nowych wrażeń, ale i wypompowani niczym przekłute baloniki. Dwa dłuższe wyjazdy nad morze postanowiliśmy już zorganizować wspólnie z dziadkami – rodzicami męża, gdyż moi rodzice zajmują się dziewczynkami na co dzień.
Trzeba przyznać, że wyjście na plażę z parawanami, basenikami, foremkami, kocami, ubrankami na zmianę, pieluchami i dziećmi w chustach – byłoby niemożliwe bez dodatkowych par rąk. Nie wspomnę o pomocy przy usypianiu, karmieniu, zakupach, pakowaniu walizek etc.
W tym roku poszliśmy o krok dalej. Postanowiliśmy spakować cały majdan na15 dni i polecieć za granicę. Moje (i pewnie nie tylko) dzieci uwielbiają piach i ciepłą wodę. Taką postanowiliśmy im zafundować. Ale ale… nauczeni doświadczeniem stwierdziliśmy, że już czas, byśmy i my skorzystali z uroków Morza Czarnego, basenów przyhotelowych oraz wieczornego drinka. Opcja była tylko jedna: zabieramy obie babcie i obu dziadków ze sobą.
Obaw było sporo: sześć dorosłych osób, sześć zupełnie innych charakterów, dwójka dwuletnich buntowniczek – gdzie w tym wszystkim czas na relaks i wypoczynek? Byliśmy nastawieni na spory, kłótnie, rady, uwagi i zmęczenie psychiczne. Gdzieś ponad tym widniał jednak obrazek słońca, lazurowej wody i drinka w dłoni.
Wyobrażenia to jedno, ale rzeczywistość to drugie – podeszliśmy do tematu bez niepotrzebnego podniecenia i chyba dzięki temu nie spotkało nas rozczarowanie.
Wyjazd z dziadkami jest zdecydowanie dobrym rozwiązaniem. Dlaczego?
Bo można zjeść śniadanie we dwoje, gdy dziadkowie zabierają maluchy na plac zabaw. Bo można pójść na basen i popływać niespiesznie, gdy dzieciaki śpią, a babcia czyta przy nich gazetę. Bo można wreszcie razem wejść do morza i powygłupiać się, nie zerkając nieustannie na brzeg, bo przecież dziadek buduje wielki zamek i wnuczki są zafascynowane budowlą. Można iść na wieczorny spacer, bo maluchy nie zostają same, opcja dla bardziej wytrzymałych to wieczorne disco. Morze możliwości, gdy do opieki macie aż 4 nianie, które nastawione są na to, by Was odciążyć.
Podczas wyjazdu z dziadkami można w tym całym codziennym szaleństwie, rytmie dnia dzieci i rutynie (kasza, mleko, pielucha, obiad, kąpiel, spacer) znaleźć kilka minut tylko dla siebie – choćby na drzemkę oraz kilka chwil dla związku (kiedy ostatni raz robiliście cokolwiek tylko we dwoje?).
Nie wspomnę już o innych korzyściach: dziadkowie zawsze zadbają, by kupić coś słodkiego, zrobić dobrego drinka wieczorem czy zabiorą do swoich walizek nadprogramowy bagaż.
Powiecie – nie ma żadnych minusów? Pewnie są. Jasne, że wolałabym spędzić urlop tylko z mężem i dziećmi, patrzeć jak słodkie dziewczynki bawią się grzecznie i nie potrzebują mojej uwagi. Wtedy ja i mój ukochany, trzymając się za ręce, wsłuchiwalibyśmy się w szum fal z zamkniętymi oczyma. Możliwe? No co Wy!
Zatem wybieram multirodzice + multidziadkowie. Tak, wiem – jestem szczęściarą. Mam zdrowych, chętnych do pomocy i stosunkowo młodych rodziców i teściów. Mam to szczęście, że moi rodzice lubią swoich swatów z wzajemnością. Uwierzcie – nawet jedna babcia, jeden dziadek (pełno rodzin podróżujących w takim składzie) mogą zdziałać wiele i pozwolić Wam na sekundę złapać oddech. O wypoczynku jako takim mowy nie ma (a łudziliście się, że będzie?), ale jak śpiewał Rysiek: w życiu piękne są tylko chwile, a takich na pewno nie zabraknie.
Pamiętajcie, musimy przetrwać jeszcze kilka lat. Wreszcie nasze dzieci oznajmią nam, że chcą same pojechać na obóz/ kolonię. Wtedy opłacimy ich wyjazd, a my udamy się w przeciwnym kierunku.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Aga, uwielbiam Cię, ale wakacje z rodzicami i teściami tylko po to, by wypić z mężem drinka w spokoju? 15 dni w kraju słońca i gorącego piasku z całą wielopokoleniową rodziną? Nie przekonałaś mnie, nie ma mowy! Uwielbiam swoją drużyne, a możliwość spędzenia czasu tylko w piątke jest dla mnie bezcenny. Trzymam się zatem swojej wersji i pewnie nie uwierzysz, odpoczywam jak nigdy 🙂 i pozdrawiam Cię serdecznie z tych „15-dniowych wakacji” 😉
Kasia, ja jestem chyba słabo zorganizowana. Zawsze Cię podziwiam za zaradność. NasZe wyjazdy we czworo lubię, ale wracam wypompowana. Zazdroszczę Ci wierzę, że kiedyś będziemy umieli wypocząć bez dodatkowych rąk w pakiecie. Poza tym- wierz lub Nie, ale fajnie jest czasem pobyć dłużej z rodzinką- wypady ekipą są wesołe.