Większość z nas była kiedyś świadkiem sceny: na ulicy, w supermarkecie, w kościele albo na placu zabaw. Dziecko z zaciśniętymi wargami i zmarszczonymi brwiami zaczyna tupać nogą, potem krzyczeć, a wreszcie niejednokrotnie kładzie się na ziemi i zaczyna najzwyczajniej w świecie tarzać się lub walić nogami o podłoże.
Większość z nas (ta, która wówczas jeszcze dzieci nie posiadała) oceniła to dziecko jako rozwydrzonego bachora, rozpieszczanego przez rodziców i nie znającego reguł dobrego wychowania. Większość z nas oceniła także rodziców tego dziecka: jako nieporadnych, nieudolnych, zapewne bezstresowo wychowujących i niedouczonych.
Byłam wśród tego surowego jury niejeden raz. Nawet wtedy, gdy moja chrześnica odgrywała jedną z takich scen podczas imienin mojej mamy, a potem komunii swojego brata. Byłam równie surowa, co pozostali bezdzietni (lub posiadający małe dzieci bardzo dawno temu) obserwatorzy zdarzenia.
Wypowiadałam w myślach te znane bezdzietnym magiczne początki zdań: Kiedy ja będę miała dziecko, nigdy…. albo w życiu nie dopuściłabym, aby moje dziecko…
Kilka lat (i o dwoje dzieci) później…
Mam dzieci. Dwójkę. Bliźnięta. Różne jak noc i dzień. Jedno powściągliwe, nie rozmawiające o uczuciach, nie wyznające mi miłości, lubiące pieszczoty i przytulasy w umiarkowanej ilości.
Drugie emocjonalne ponad normę. Wyznające miłość kilkadziesiąt razy dziennie, przytulające się w każdym wolnym od zabawy lub jedzenia momencie. Dziecko okazujące wszystkie – pozytywne i negatywne emocje. Dziecko potrzebujące zapewnienia, że mama nigdy go nie zostawi, że zawsze będzie obok.
O ile pierwsze dziecko nie skacze z radości, gdy uda mu się coś zrobić ani nie zalewa się łzami, bo spadł mu na ziemię kubek, o tyle dziecko drugie każdą sytuację przeżywa niczym aktorzy z brazylijskiej telenoweli. Niepowodzenie to lament i żal. Sukces to euforyczny taniec. Są też inne, znane nam dorosłym doskonale emocje: zazdrość, złość, gniew – i te okazuje moje dziecko w najbardziej dokuczliwy dla mnie sposób. Przyczyn może być wiele: emocje skumulowane po rozłące z matką, emocje po wyjściu z gabinetu lekarza, emocje zebrane z całego dnia przed snem.
Schemat wyrzucania emocji jest zawsze taki sam: musiałam bacznie obserwować, nauczyć się go i wyciągnąć wnioski. Zaczyna się od tego, że dziecko odmawia wykonania prośby rodzica. Potem zaczyna się napad złości. Jest rzucanie przedmiotami, tupanie nogą, często towarzyszy temu krzyk lub płacz. I wreszcie ostatnie stadium: u nas powtarzanie do znudzenia jakiejś kwestii (która jest w danej chwili zupełnie niedorzeczna i niemożliwa do spełnienia) – wówczas dziecko znajduje się w amoku i nie docierają do niego żadne zewnętrzne bodźce. Żadne. U niektórych dzieci w tej fazie może pojawić się też to słynne rzucanie po podłożu lub nawet bicie się po rączkach, ugryzienia w rączkę.
Jak sobie poradzić w tej niewątpliwie zawstydzającej nas sytuacji – szczególnie, kiedy przytrafia się w miejscu publicznym? Otóż na podstawie własnego doświadczenia oraz licznych rozmów przeprowadzonych z neurologiem dziecięcym prowadzącym dziewczynki z racji wcześniactwa od pierwszych dni życia, wniosek jest jeden.
Ani prośbą, ani groźbą, ani odwracaniem uwagi nie powstrzymamy dziecka od wyrzucenia na zewnątrz emocji, które kumulowało od dłuższego czasu. Trudne to bardzo, ale taki wybuch należy zwyczajnie przeczekać. Być obok, ale nie robić nic.
Kiedy wiem, że dziecko za chwilę wróci do mnie? Kiedy mówi: uspokoiłam się już mamusiu. Przytula mnie, zapewnia o tym, że mnie kocha i za każdym razem obiecuje, że już nie będzie tak robić. Nic nie odpowiadam, bo wiem, że to nie ostatni raz, a poza tym nie chcę (zgodnie z zaleceniami pani neurolog), aby moja córka kumulowała w sobie emocje.
Uzbrajam się w cierpliwość. Jestem przy niej. Wybuchy emocji mają miejsce sporadycznie, czasem kilka razy w tygodniu, czasem raz w miesiącu. Był okres, że zdarzały się częściej, ostatnio nie obserwujemy ich wcale. To trudne doświadczenie, szczególnie, że świadkami bywa często wielu nierozumiejących nas ludzi z tłumu.
***
Moja chrześnica ma 11 lat. Jest niezwykle mądrą i błyskotliwą dziewczynką. Ma grono znajomych i jest lubiana. Nikt nie zarzuci jej braku kultury czy ogłady. Jej rodzice są uśmiechnięci spokojni. Wybuchy emocji nie zdarzają się u niej od dobrych kilku lat – choć wkracza w wiek, w którym pojawić się mogą na nowo w trochę innej formie.
Wiem, że z pewnych rzeczy dzieci po prostu wyrastają. Neurolog zapewnia, że każde dziecko inaczej radzi sobie z emocjami, a to kilkuletnie jest przez emocje zaskakiwane i nie zawsze potrafi zrozumieć, dlaczego tak właśnie się zachowuje.
Moja młodsza (o dwie minuty od swojej siostry) córka, zawsze będzie zapewne bardziej okazywała swoje emocje i uczucia, ale z biegiem czasu nauczy się to kontrolować. Nad pewnymi z nich zapanuje.
Tymczasem apeluję do Was mamy i ojcowie – kiedy następnym razem zobaczycie bezradność w oczach innego rodzica i jego dziecko gwałtowanie reagujące na jakiś bodziec – starajcie się raczej odwrócić wzrok aniżeli wbijać go niczym sztylet albo popatrzcie ze zrozumieniem, prześlijcie drugiemu rodzicowi uśmiech zrozumienia. Nie ma dzieci idealnych, są te dające w kość bardziej i te dające mniej. Jeśli jesteś szczęściarzem i masz to drugie, dziękuj i nie oceniaj.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
GIPHY App Key not set. Please check settings