w , , , , , , , ,

Z zegarkiem w ręku – kilka słów o dobowym rytmie dnia malucha

Pamiętam jak dziś: kolejna impreza rodzinna, godzina 18.30, zabawa trwa w najlepsze. Ja zarządzam zbiórkę i powrót do domu. Spotykam się z ironicznym uśmieszkiem moich współtowarzyszy, którzy także mają dziecko w wieku moich córek. Pamiętam zazdrość, która zżerała mnie, gdy słuchałam opowieści o wieczorno – nocnych wypadach z dzieckiem do znajomych i koncertach w plenerze do późnych godzin mojej przyjaciółki. Pamiętam także, jak sąsiadka robiła ten dziwny wyraz twarzy, gdy przed 19.00 sprzątaliśmy po raz kolejny zabawki z piaskownicy i wkładaliśmy do naszego ogrodowego domku kosiarki i taczki, podczas gdy oni ze swoim synem w podobnym wieku bawili się jeszcze przez kilka godzin.

Byłam nieugięta. Bez względu na miejsce, towarzystwo, okoliczności – moje dzieci kąpią się i kładą do łóżek codziennie o tej samej porze. Nie powiem, bywało ciężko. Wiele mnie omijało. Miałam i miewam do dziś wrażenie, że wszystkie rodzinne spotkania odbywają się trochę poza mną i moim mężem, bo większość czasu spędzamy na obserwowaniu naszych biegaczek, a kiedy już można by trochę odetchnąć, czas wracać do domu. Przykro było mi także na przykład podczas roczku dziewczynek, kiedy opuszczaliśmy rozbawionych gości albo w nadmorskiej scenerii, gdy można przecież było jeszcze trochę posiedzieć na plaży i zachwycać się szumem morza.

Rytm dnia dziecka był i jest dla mnie wartością nadrzędną. Pory posiłków zjadanych spokojnie, w „normalnych” warunkach, o ile to możliwe, w ciszy i spokoju, a także wieczorne rytuały – zapewniają, w moim przekonaniu, dzieciom poczucie bezpieczeństwa, dają swoistą stabilizację. Sądy moje potwierdzają lekarze pediatrzy, z którymi przyszło mi rozmawiać.

Może wydawać się to niektórym śmieszne i niedorzeczne, że dwoje dorosłych ludzi podporządkowuje swój dzień, swoje plany małym istotom. Być może na pierwszy rzut oka zdaje się to wyrzeczeniem albo poświęceniem nie do przyjęcia. Przecież: to, że mamy dziecko nie powinno nas ograniczać, dziecko w niczym nam nie przeszkadza, z dzieckiem można robić wszystko to, co do tej pory – grzmią moi znajomi. Może. Nie zgadzam się z tymi opiniami. Ale nie będę też robić z siebie męczennicy i Matki Polki. Broń Boże, nie w moim to stylu.

Moi Państwo – rytm dobowy dziecka, o ile przestrzegamy go od zawsze i bez wyjątków, przynosi rodzicom wiele korzyści. I właśnie na tym etapie, po prawie półtorarocznym wdrażaniu go przeze mnie i mniej więcej tak długim ignorowaniu przez niektórych bliskich mi rodziców, mogę powiedzieć śmiało – A nie mówiłam!!!

Słucham, potakując delikatnie głową, jak ciężko jest wykonać wszystkie obowiązki domowe, gdy dziecko zasypia o 22.00. Współczująco patrzę, gdy ktoś narzeka na to, że nie ma ani minuty dla siebie nawet wieczorem, bo dziecko chodzi spać razem z nim. Dziwię się i próbuję wspierać rodziców, których dzieci odpływają przed telewizorem blisko 23.00, a oni wraz ze swymi pociechami, budząc się z ręką w nocniku.

A ja? A my?

O godzinie 20.00, no powiedzmy do godziny 20.15 moje dzieci śpią w swoich łóżeczkach. Zawsze. Naprawdę. Bez ściemy. A rodzice? Rodzice oglądają filmy, oddają się rozmowom, gotują obiad na drugi dzień, biorą długą kąpiel, nadrabiają zaległości z pracy, zamawiają kosmetyki, sprzątają zabawki, składają pranie etc. Rodzice mają czas dla siebie i na obowiązki, których nie udało się wykonać w ciągu dnia, bo czas poświęcony był w pełni na zacieśnianie więzi z dzieciakami. Ci sami rodzice, których ominęło kilka imprez, którzy może nie zjedli dania gorącego na jakimś spotkaniu, rodzice, na których patrzono trochę jak na dziwaków.

Teraz to oni są górą. Ich córki w okolicach godziny 19.00 wiedzą doskonale, choć nie znają się na zegarku, że czas udać się w kierunku łazienki. Nikt nie przypomina, nikt nie zmusza, nikt nie nalega. Stoją przed drzwiami łazienki, zaczynają się rozbierać i chcą oddać się zabawie w pianie. Następnie, czyściutkie, przygotowują swoje śpiworki, wiedzą, że należy dać buziaka wszystkim członkom rodziny (całuski każdy z każdym), a następnie zjeść mleko i zasnąć.

Odstępstw od normy notujemy niewiele. Nawet pojawiające się ostatnio czwórki i piątki w paszczy nie zakłócały naszych świętych rytuałów.

Jeśli stajecie przed dylematem: czy może zrobić wyjątek i dzisiaj nie kłaść ich tak wcześnie… – odpowiedzcie sobie na pytanie, czy na pewno warto? Czy ten jeden miły wieczór, a może wieczorów kilka – wartych jest zaburzenia tego, nad czym pracowaliście przez jakiś czas.

Cierpliwość i konsekwencja popłacają. Muszę powtarzać to sobie częściej, bo nie we wszystkich aspektach wychowawczej pracy osiągam dobre wyniki. Na przykładzie naszych wieczorów widzę jednak, że bez wątpienia nie jest to pusty slogan, utarte hasło albo dogadywanie naszych mam czy ciotek. Zatem do roboty- zegarek w dłoń: 3,2,1 – zaczynamy kolejny dzień!


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Skomentuj NataliaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

12 komentarze

  1. Słowo w słowo mogłabym skopiować. Ile razy słyszałam, że za wcześnie kładę dzieci.. Mało kto rozumie ten nasz plan dnia, snu i posiłków. A my moglibyśmy zegarki ustawiać według dzieci. Ile rzeczy jest dzięki temu łatwiejszych!

  2. Oj jak ja pamiętam te współczujące miny: „to juz idziecie? (19, grill u znajomych, piękna pogoda)… my z naszą córką to nie mamy takich problemów, bo kładzie się spać z nami o północy, to możemy balować”. pamiętam jak dziś.
    Taak, to było 1,5 roku temu, moje dzieci miały 7 miesięcy, jakieś 3 mc później zaczęły przesypiać całe noce i tak jest do dziś. A dobre miny widzę teraz kiedy mówię, że kładziemy dzieci do łóżek 20 – 20.15 i wstają o 7.30 a moi znajomi z dziećmi w podobnym wieku dalej nie śpią albo bawią się do 23 !
    Przybijam wirtualną piąteczkę, bo dla mnie plan dnia, to nadrzędna sprawa od początku życia chłopaków. Pozdrawiamy serdecznie!

  3. U nas bylo tak samo! Do tej pory jest jednak nasz synek ma ponad 4 lata i rozumie ze czasami mozna pojsc pozniej spac. Jednak trzymanie sie ustalonych godzin jest czym najlepszym dla dzieci 🙂

  4. Słuchajcie, jestem w końcówce ciąży mnogiej i chętnie też zaczniemy z takim rytmem dobowym. To mnie bardzo przekonuje, jesteśmy z mężem całkiem zorganizowani, czuję, że by nam wszystkim to dobrze zrobiło 🙂 Podpowiedzcie gdzieś mogę doczytać jak się do tego zabrać?

    • Asiula – nie musisz nic doczytywać. Staraj się na podstawie obserwacji swoich dzieci ustalić pory ich snu, pory, kiedy są głodne i gotowe. Będzie się to zmieniało, więc bądź czujna, ale to one Ci najwięcej podpowiedzą. Staraj się wychodzić naprzeciw ich oczekiwaniom, nie swoim. Reszta przyjdzie sama. Trzymam kciuki.

  5. Robię tak samo z moimi niemowlakami bliźniakami. Moi znajomi mający jedno małe dziecko też się dziwią, że mamy coś takiego jak pory karmienia.
    Wiadomo, że każdy rodzic eksperymentuje. Ale u mnie w rodzinie nie było nigdy bliźniaków. Dlatego nikt mi nigdy nie doradza, że powinnam to czy tamto. Na imprezie, czy wizycie u kogoś, zawsze od razu mówimy jaki jest plan, do kiedy możemy być, a kiedy dziewczynki muszą jeść i jedziemy do domu. Nikt nigdy się nie dziwił. Nawet na chrzcinach dziewczynek.
    Wydaje mi się, że trzymanie się schematu już zaczęło się nam opłacać. Paradoksalnie zauważyłam to dopiero , gdy rodzice jedynaków zaczęli się skarżyć, jak to ciężko z tym spaniem.

Ciągłe niewyspanie czyli rzeczywistość młodych rodziców

List do A.