Porady zebrałam w Internecie z mojej grupy mam bliźniaków ale zaczerpnięte są też z moich codziennych obserwacji. Oto garść inspiracji dla mam niemowlaków, dwulatków ale i starszych dzieci, które chodzą już do szkoły.
Porady internetowe od norweskich mam:
Wełna dla dzieci
Jak ubierać niemowlę? Bawełna jest praktyczna ale wełna to prawdziwe złoto norweskich rodziców małych dzieci, zwłaszcza przedszkolaków.
Ma świetne właściwości termoregulacji temperatury, pod warunkiem że jest dobrej jakości. I mowa tu o bardzo cieniutkiej, niegryzącej i miłej wełence z owiec nowozelandzkich.
Nie potrzebujesz żadnych preparatów do prania wełenki dla niemowląt. Jeśli niemowlęciu się uleje, to wystarczy przeprać ubranie w rękach używając szamponu dla niemowląt, którego używasz do jego kąpania i letniej wody. Wtedy na pewno dziecku nie grozi alergia.
Jeśli chcesz odświeżyć jakąś rzecz, wystarczy ją przepłukać pod kranem w letniej wodzie, lekko wycisnąć i położyć do schnięcia. Wełna jest według Norwegów samoczyszcząca się, oczywiście mowa o ubraniu, które nie jest czymś wybrudzone. Wełny nie pierze się często, raz na dwa tygodnie wystarczy.
Skóra owcy
Jak odróżnić Polkę od Norweżki z małym dzieckiem w wózku? To bardzo proste, Norweżki wyścielają dno wózka skórą owczą, żeby dziecku było ciepło. Ale Norweżki mają w zanadrzu jeszcze jeden trik. W czasie nauki korzystania z nocnika mają zawsze ze sobą nocnik, nawet w aucie w bagażniku.
Dziecko, ma wtedy skórę owczą pościeloną na foteliku samochodowym. Dzięki temu nie pomoczy fotelika w trakcie jazdy.
Wózek dla dzieci powyżej trzeciego roku życia
Wożenie dużych dzieci w wózku to częsty widok. Starsze panie przekręcają oczami i mówią, że to wstyd.
Obecne pokolenie się tym nie przejmuje i korzysta ze wszystkiego co się da bez oporów. Rodzice, którzy chcieliby pójść na spacer dłuższy niż 500 metrów, a mają dwulatka, biorą wózek. To samo jest z trzylatkami na wakacjach w Hiszpanii. Rodzice planują chodzić po pięć kilometrów dziennie na spacery, a dziecko ma 3,5 roku, więc na wakacje jadą z wózkiem.
Posiłki dla dzieci na szybko
Norweżki bardzo chętnie dzielą się przepisami na szybkie obiady i desery.
Jest takie powiedzenie, że im więcej się napracujesz nad przygotowaniem jedzenia dla dziecka, tym większe prawdopodobieństwo, że ono tego nie zje.
Standardem, nawet w szpitalach, gdzie są dzieci leczone chemioterapią, są zupy kremy z torebki. Sama widziałam na własne oczy, sama jadłam w tej samej stołówce w klinice dziecięcej, w której mieszkaliśmy z dziećmi tuż po ich urodzeniu.
Zupy kremy je się zazwyczaj z bułką posmarowaną masłem. W Norwegii masło jest lekko solone.
Hitem są różnego rodzaju taco lub wrapy typu sałata, kurczak, pomidor i sos zawinięty w tortilli lub taco. To tradycyjny obiad piątkowy czyli tacofredag, my jemy w tortilli, bo wygodniej i według nas smaczniej. Parówki z wody z keczupem i bułką posmarowaną masłem, czy wszelkiego rodzaju omlety też ujdą jako obiad.
Podam Wam pomysł na 20 minutowe bułki z cynamonem z grupy na fejsie, do której należę:
Kupuje się gotowe ciasto na pizzę, rozwałkowane. Rozkłada się je na blaszce. Roztapia się masło, soli lekko, polewa ciasto, potem posypuje się je cynamonem i cukrem. Zwijamy w rulon, i kroimy na kawałki, kładziemy na blachę. Pieczemy 12 minut w temperaturze 220 stopni. Jak ostygną dobrze jest posypać je zwykłym cukrem, nie pudrem. To tradycyjne bergeńskie bułeczki cynamonowe. Tzn. te tradycyjne robi się od podstaw z ciasta drożdżowego i my robimy je czasem. Podejrzewam, że są smaczniejsze od tych z gotowego ciasta. Tego przepisu nie próbowałam ale jeśli jest dobry, to po co tracić czas?
Sposób na niejadki
Norweżki bardzo często stosują przy obiedzie zasadę, jesz to co my, dorośli lub kanapki. Dziecko musi spróbować dania, a jeśli nie chce go jeść, dostaje kanapki.
Nikt nie gotuje obiadu numer dwa czy trzy, gdyby dziecko nie zjadło. Jeśli dziecko nie chce próbować dania dorosłych, też nikt nie zmusza do tego. Ale mama kupuje i rozdaje naklejki za każdą nowo spróbowaną rzecz. Po zebraniu np. pięciu naklejek dostaje się premię, czyli np. loda. Po jakimś czasie okazuje się, że dziecko lubi wiele rzeczy, na które wcześniej kręciło nosem. Z czasem też naklejek do rozdawania jest coraz mniej.
Gdy inni rodzice boją się zapraszać bliźniaki do siebie do domu
Zdarza się tak, że ludzie boją się zapraszać bliźniaki bez rodziców.
Nie zapraszają ich do swoich dzieci do domu, bo jest ich aż dwoje. Boją się, że z tak przytłaczającą ilością trójki, czy więcej dzieci nie poradzą sobie. Albo zdarza się też, że ich dziecko chce zaprosić tylko jednego bliźniaka, a rodzicowi jest głupio pominąć drugiego bliźniaka. Norwescy rodzice poruszają na zebraniach klasowych, czy przedszkolnych, ten temat i informują zazwyczaj, że jest dla nich całkowicie w porządku, jeśli zaproszony zostanie tylko jeden bliźniak. Wtedy rodzice biorą drugie, niezaproszone dziecko np. do McDonalda. W ten sposób wszyscy są zadowoleni.
Czasem jedno z bliźniaków jest rzadziej zapraszane i rodzice wtedy nie próbują na siłę wypychać dziecko do towarzystwa. Dziecko musi nauczyć się uporać z takimi emocjami, jak bycie mniej popularnym w grupie. Często jest jednak tak, że dziecku odpowiada pozostanie w domu.
A Wy co sądzice o poradach norweskich mam? Zgadzacie się czy może niekoniecznie?
____________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Tak jak podobało mi się (do tej pory…) skandynawskie wychowanie dzieci, tak przy tym poście kręciłam głową (z niedowierzaniem…) jak te starsze panie w Norwegii. I wcale się starszym paniom w tym wypadku nie dziwię. Świat staje na głowie i idzie na łatwiznę po najmniejszej linii oporu (nawet w szpitalach norweskich… A myślałam, że mają wyżej rozwiniętą świadomość). Ale po kolei:
Wełna dla dzieci – zapewne fajny i zdrowy wynalazek, nie mam się czego „czepiać”, natomiast na moich dzieciach by nie zdała egzaminu, bo choć bardzo daleko mi do pedantki, to do czwartego roku życia bieliznę moich bliźniaków musiałam prać codziennie – brud to ich drugie imię… Na początku ulewanie, później BLW, później czołganie się po wszystkich możliwych brudach… Szkoda by mi było drogiej wełny 😉
Skóra owcza – fajny patent, podoba mi się, ten pomysł bym kupiła.
Wózek dla dzieci powyżej trzeciego roku życia – i pierwsze moje zdziwienie… Serio? Ci wysportowani, skakający po górach i górkach Norwegowie wożą swoje dzieci w wózkach tak długo? Przecież istnieją hulajnogi. Moi chłopcy przesiedli się z wózka na hulajnogi w wieku 2,5 lat. Na wakacjach nad morzem mieliśmy wózek dla Igusi i stwierdziliśmy, że nie bierzemy drugiego, w dodatku podwójnego… Chłopcy wszędzie pomykali na hulajnogach, nauczyli się zatrzymywać przed każdą ulicą, po plaży chodzili tak jak my – przecież mają zdrowe nogi -, a jak było pod górę i mówili, że ich bolą nogi, odpowiadałam: „Jak bolą, to bardzo dobry znak. To znaczy, że wasze mięśnie pracują i rosną – i macie coraz silniejsze i wysportowane nogi”. Gdy byli starsi, mówiłam również: „Macie zdrowe nogi, to z nich korzystajcie”. Są dzieci, które nie mają tyle szczęścia… I one rzeczywiście muszą jeździć w wózku…
Posiłki dla dzieci na szybko – zupy kremy z torebki? Również w szpitalach? Masakra… I mówi to kulinarny nieogar. Nie jestem dobrą kucharką. Nie przepadam za gotowaniem, szczególnie skomplikowanym, i też lubię serwować posiłki na szybko. Ale na szybko, nie musi znaczyć: niezdrowo, bez żadnych wartości odżywczych i z masą konserwantów… A to właśnie serwują norweskie mamy w zupach kremach z torebki. Dlatego teraz polska mama ma internetową poradę dla norweskich mam w kwestii szybkich posiłków: zainwestujcie w termomix albo w dobrą wyciskarkę wolnoobrotową, a będziecie mieć zupę krem w ok. 3-5 minut – z naturalnych, pełnych wartości odżywczych, witamin i antyoksydantów warzyw i owoców. Naprawdę nie potrzebujecie do szybkich posiłków korzystać z torebek ze sztucznym proszkiem zalewanym wrzątkiem, albo z gotowymi zupami (to się w ogóle jeszcze zupa nazywa…?) w jakimś zalewie z konserwantów…
Sposób na niejadki – gdybym dała moim dzieciom wybór: albo jecie to co my, albo kanapki, to całe dzieciństwo jedliby kanapki na śniadanie, obiad i kolację. I zapewne nie tylko moje dzieci… Ja również daję moim dzieciom wybór – i to także jest porada od polskiej dla norweskiej mamy: jeśli masz ochotę na deser po obiedzie, to zjedz najpierw obiad. I to obiad, który my, rodzice, jemy. Nigdy (oprócz wieku niemowlęcego) nie gotowałam dzieciom osobnych posiłków. Moje dzieci nawet jeśli nie zjedzą wszystkiego (nie wciskam na siłę), to jednak próbują wszystkiego i mogą zostawić tylko to co im rzeczywiście nie smakuje (a nie jest tego dużo, raczej wymiatają całe talerze – choć jeden ma mniejszy „spust” i znacznie dłużej je obiad, ale je). W końcu desery u mamy są pyszne – i żadne tam wymyślne, po prostu duża kostka gorzkiej czekolady, sorbety owocowe (przez cały rok), koktajle, truskawki ze słodką śmietaną, czasami kisiel. To jest mój sposób na zjadanie normalnych obiadów przez moje dzieci.
Gdy inni rodzice boją się zapraszać bliźniaki do siebie do domu – choć jestem dużą zwolenniczką rozdzielania bliźniąt, to przekaz płynący z takiego zapraszania-niezapraszania jest jak dla mnie słaby. Jeszcze gdy bliźniaki są obu płci, to jest to dla mnie zrozumiałe, i tak np. na podwieczorek u koleżanki, gdzie zaproszone zostały same dziewczyny, nie ma problemu, że nie został zaproszony bliźniak-chłopiec. Sama nie trzymam swoich chłopaków pod kloszem (raczej wprost przeciwnie), ale takie uczenie dzieci od małego, że ktoś sobie musi poradzić, że jest mniej popularny, czy mniej lubiany – jest dla mnie bardzo dziwne. Nie chciałabym być na miejscu tego mniej lubianego. I raczej niczego pozytywnego bym się z tego nie nauczyła, myślę, że pozostałby żal, a nie zahartowany charakter…
Podsumowując – nie podoba mi się większość porad norweskich mam. Są – według mnie – pójściem na łatwiznę, które w dłuższej perspektywie nie przynoszą zdrowych efektów.
Ja się z Tobą zgadzam we wszystkich punktach i też tak robię jak Ty, poza zupami z termomixa, bo nie mam takiego sprzętu, używam blendera. Tylko że napisałaś, że Twoje dzieci jednak próbują różnych rzeczy. Moje nie chcą próbować ani nowych smaków ani jeść to co my. Nawet jeśli dostają z mojego talerza to kończy się na jednym widelcu. Musimy więc robić im osobne obiady chociaż nie chcemy. Zjadają około 10 do 20 procent tego, co dostaną. A ja nie daję im na obiad kanapek tylko wtedy dostają owoce i wodę albo smoothie. Gdy nie ruszą obiadu w ogóle, to staram się im zrobić kaszę na ciepło na kolację. Największy ich posiłek to śniadanie. Jedzą kanapki, potrafią zjeść bardzo dużo. Najbardziej na świecie kochają pastę kawiorowa i rybną. Dziwiło mnie to ale tu w Norwegii jest to dosyć typowy wybór dzieci. Dzieci kochają kawior 😉
Ja przez 5 lat z dziećmi też tylko blender miałam 🙂 Dawał radę, tylko u mnie nadszedł czas na zmiany, bo potrzebowałam różnych konsystencji siekania/ mielenia, a mój blender miał tylko jeden tryb.
Współczuję, że dziewczyny nie chcą próbować nowych rzeczy, czy Waszych rzeczy, to utrudnia sprawę. Ale i tak radzisz sobie świetnie, a ta pasta rybna czy kawiorowa – super zdrowa sprawa. No ale w końcu Norwegia rybami stoi 🙂
Poza jedzeniem byle czego jak najbardziej ok. Do głowy by mi nie przyszło regularnie gotować drugiego/ trzeciego obiadu!
A zawsze się zastanawiałam dlaczego kładą tą skórę do wózków. oni raczej nie przegrzewaja dzieci. Więc po co im ta skóra
Wyscielaja dno wózka żeby od spodu dziecku nie wiało, czy to gondola czy spacerówka. Polscy rodzice też wyscielaja zazwyczaj czymś dno wózka, chyba że jest naprawdę ciepło. W Norwegii naprawdę ciepło jest trzy dni w roku 🙂
Czy owczą skórę pierze się w pralce?
Sprawdziłam, co Norwegowie o tym piszą. Jeśli skóra jest nowa że sklepu to powinna mieć metkę a na niej instrukcję jak czyścić. Jeśli nie masz metki, możesz albo oddać do pralni chemicznej albo odciąć kawałeczek skóry i wrzucić do pralki. Jeśli skóra nie stanie się sztywna i nie zacznie pękać, to można prać w pralce.