Jak wielu Polaków od kilkunastu dni pracuję zdalnie i czas spędzam w domu. O tym, jakie są tego negatywne konsekwencje napisano już całe elaboraty, zamieszczono też sporo wymownych filmików i memów. Ja zaś, chciałabym podzielić się spostrzeżeniami dotyczącymi tego, co ofiarowało mi to przymusowe uwięzienie:
Dwieście tysięcy znaków nowej książki
Normalnie, książkę zaczynam pisać po 23.00, kiedy przygotuję wszystkie materiały do pracy, odpowiem na wiadomości, sprawdzę zaległe prace i uśpię towarzystwo. W ostatnim czasie, szczególnie, kiedy temperatura na zewnątrz zaczęła spadać do dwóch, trzech stopni w dzień, a wiatr powyginał moje osłonki na tarasie, tęsknię za aktywnością i normalnym funkcjonowaniem – w moim przypadku pełnym energii, spotkań i przygód. Skoro nie mogę przeżywać ich w rzeczywistości, przenoszę się na kartki i tam daję upust swoim emocjom, a z bohaterami przenoszę się w świat nieco inny od mojego teraz. Mam nadzieję, że zanim wirus nas opuści skończę opowiadać nową historię.
Oddech dla skóry, nóg, kręgosłupa
Normalnie, staram się wyglądać schludnie i estetycznie. Lubię wysokie obcasy, sukienki, lekki makijaż, swoje własne, ale zadbane paznokcie. Jakiż to komfort móc nosić bluzę dresową mojego męża od poniedziałku do środy, a od czwartku do soboty moją własną. Jak miło jest, gdy nie muszę wieczorem otwierać garderoby i zadawać sobie odwiecznego pytania każdej (no prawie) kobiety: co ja mam jutro na siebie włożyć? Bo przecież moje legginsy i bluza już czekają. Wreszcie fajnie jest po prostu nie musieć każdego dnia myć włosów, malować się, nadwyrężać kręgosłupa, bo przecież szpilki są piękne. Jest wygodnie, choć z całą pewnością mniej elegancko. Ale dobrze mi z tym.
Odkrycie nieodkrytego
Normalnie, nie mam czasu na żadne zabiegi pielęgnacyjne poza samodzielną regulacją brwi wykonywaną w nocy, kiedy wyglądają już jak u świętego Mikołaja. Teraz, kiedy spędzam pół dnia przed komputerem, a drugą na zabawie z dziećmi i muszę się na moment w ciągu dnia oderwać, a daleko mi niestety do pedantki, raczej chaotyczno – artystyczna ze mnie dusza, wówczas odkrywam zakamarki moich łazienkowych szafek. A tam prezenty od matki chrzestnej: serum do włosów, żel pod prysznic z peelingiem, scrub do twarzy i olejek do rozstępów i blizn. Wszystkie szczelnie zapakowane, czekające na swój czas. I ten właśnie nadszedł. Smaruję więc, wklepuję, wcieram i odkrywam, że moje dłonie mogą być nieco mniej szorstkie, a moje rzęsy po zastosowaniu odżywki wyglądają całkiem nieźle nawet bez nakładania tuszu. Obawiam się jednak, że efekt wow jest tylko chwilowy, bo konsekwencja nie należy do moich mocnych stron. Minie pandemia, kosmetyki trafią znów na dno szafki. A jednak na ten moment czuję się wypielęgnowana jak nigdy.
Poszerzenie kompetencji
Skończyłam dwa kierunki studiów i jedne podyplomowe, trochę kursów i szkoleń mam też za sobą. Teraz jednak przyszło mi zmierzyć się z czymś zupełnie nowym: nauką przez Internet, nauką na odległość. Nie należę do osób, które płaczą, użalają się, że nie dadzą rady. Trochę ponarzekam, odrobinę pomarudzę, ale następnie zabieram się do działania. Poznaję więc aplikacje, platformy e-learningowe, zakładam konta na nowych stronach i uczę przez Skype’a, używając mikrofonu i kamery. To działa, choć wymaga ode mnie sporo samozaparcia, więcej niż normalnie energii i chęci – a tych nigdy do mojej pracy mi nie brakowało, toteż widzę się z moimi uczniami każdego dnia, rozmawiam, staram się wspierać, odpowiadać na pytania. Wciąż czytam, biorę udział w webinariach, rozmawiam z innymi, dzielę się doświadczeniem.
Spędzam czas na mniej lub bardziej świeżym powietrzu
Na ogół, kiedy odbieram dzieci z przedszkola o piętnastej, gotuję obiad, zjadamy go, dzielimy się wrażeniami dnia i zagramy w coś lub porozmawiamy zastaje nas wieczór. Staramy się wyjść choć na moment na podwórko, jednak nie zawsze się to nam udaje. Teraz jest inaczej, a zaryzykowałabym nawet stwierdzenie: teraz jest odwrotnie. Ciągnie nas na powietrze, mamy dość czterech ścian. Czy lepsza, czy też gorsza pogoda – wychodzimy: biegamy, bawimy się w chowanego, baba Jaga patrzy, a jeśli nie pada – wybieramy długie spacery. Jest nam to wszystkim potrzebne i pozwala zachować jako taką równowagę psychiczną i gwarantuje minimum ruchu, którego brak.
Czas razem
To już taki powtarzany przez wszystkich truizm. Jednak go powtórzę. Mam po dziurki w nosie zabawy w dom, przedszkole, gier planszowych, prac plastycznych. Jestem znudzona zabawą w kosmetyczkę i fryzjera. Drżę na myśl o kolejnym badaniu lekarskim przeprowadzanym przez moje niedelikatne córki. A jednak na koniec dnia, kiedy padam na twarz, ale mogę pocałować dwie małe główki, które są obok (nie w szpitalu), zdrowe (nie zarażone), szczęśliwe (nie rozdzielone z mamą lub tatą) i spokojne (bo cała rodzina jest bezpieczna), to ten dzień zaliczam do najpiękniejszych pod słońcem.
O niczym innym dzisiaj nie marzę. Nie chcę iść na lody do kawiarni, nie pragnę spotkania z dalszą rodziną, nie marzą mi się podróże, z których trzy będę musiała odwołać. Dziękuję za to, że jesteśmy razem, we własnym domu. Nic więcej nie jest mi do szczęścia potrzebne.
A Tobie?
____________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
GIPHY App Key not set. Please check settings