„Płacz i zgrzytanie zębów” – wg Ewangelii św. Mateusza to określenie męki piekielnej, jakiej dostąpią grzesznicy. Nie trzeba być multiRodzicem, nie trzeba nawet jakoś specjalnie nagrzeszyć, aby taką mękę zgotowało nam nawet jedno malutkie dziecko. Daleko mi do bycia ekspertem, dopiero odkrywam arkana rodzicielstwa, wciąż uczę się na własnych błędach, jednak do tej pory, już czternasty miesiąc, udaje mi się (nam) przetrwać w „walce” z dziecięcymi humorami, których w ciągu dnia bywa na prawdę sporo. Kiedyś przeczytałem na jakimś blogu takie stwierdzenie: „Niech kamieniem rzuci pierwszy ten, który nigdy nie pomyślał o rzuceniu swoim dzieckiem o ścianę”. To dość ekstremalna reakcja na płacz dziecka, jednak ludzka psychika to bomba z opóźnionym zapłonem – nigdy nie wiesz kiedy wybuchnie, a historia poparta wujkiem Google niestety zna już takie przypadki. Na szczęście moja bomba wciąż tyka w trybie głębokiego uśpienia, chociaż nasz bliźniaczy duet z uporem maniaka momentami próbuje naruszyć ten stan rzeczy.
Nie ma chyba jakiejś złotej metody na uspokojenie malucha, bo każde dziecko jest inne. Wiem to dobrze, bo oprócz pokrewieństwa, próżno u naszych bliźniąt szukać wspólnych cech. Jeśli szukałaś/eś w tym tekście rozwiązania na kolkę niemowlęcą, to muszę Cię rozczarować. Istnieje procent dzieci, którym nie pomagają żadne leki, kąpiele, okłady i inne zabiegi. Najlepszym lekarstwem jest wtedy bliskość rodzica i czas, który po prostu musi upłynąć zanim kolka minie. Odsyłam Cię w tym miejscu do tekstu Walka z wiatrakami, czyli kolka niemowlęca […], który opisuje nasze kolkowe perypetie. Wracając do tematu, mam tu dla Ciebie kilka pomysłów, konwencjonalnych i mniej konwencjonalnych, na stłumienie dziecięcego lamentu:
#1 Chusta do noszenia
Świetny sposób na opanowanie płaczu noworodka, ale nawet ponadroczne dziecko doskonale czuje się ciasno opasane tkaniną, maksymalnie zbliżone do rodzica. Zdecydowanie polecane dla dzieci z kolką. Kolejnym levelem chusty jest nosidełko, jednak nie każde nadaje się do przenoszenia tych najmniejszych brzdąców.
#2 Urządzenia AGD
Dźwięki generowane przez suszarkę, odkurzacz, mikrofalówkę, czy nawet piekarnik, potrafią nie tylko uspokoić malucha, ale bardzo często stosowane są do Jego usypiania. Co więcej, nie trzeba nawet faktycznie włączać powyższych urządzeń, bo ich szumy dostępne są na YouTube. W naszym przypadku odkurzacz świetnie działa na Szymka, który odkurza razem z nami podążając dzielnie za maszyną. Poza tym, wcale nie musimy odkurzać, wystarczy wystawić „zasysacz” na podłogę, a On już doskonale się nim bawi i spokój na długie chwile gwarantowany.
#3 Radio
Dopiero niedawno moja M wpadła na pomysł, żeby nastawić szum fal radiowych podczas drzemki oraz nocnego snu dzieci. Wcale nie trzeba nagrywać płyt z szumem, czy też włączać tego dźwięku w telefonie / komputerze. Wystarczy radio i odbiór nienastawiony na żadną stację. Jeśli już jednak nastawiamy konkretną stację radiową, muzyka pomaga nam ogarnąć dzieci po porannej pobudce, bo wtedy bywają szczególnie marudne.
#4 Pchacz / chodzenie za rękę
Jeśli rozboli Cię noga to spróbuj ją rozchodzić. Jeśli dziecko zacznie Ci marudzić, to również warto spróbować tej czynności. Odwracanie uwagi i przekierowanie jej na pożyteczną czynność to, jak upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. Fajną opcją jest pchacz, który podstawiony pod płaczące dziecko potrafi szybko odesłać wszystkie smutki w zapomnienie.
#5 Mokre chusteczki
Nie mam zielonego pojęcia dlaczego, ale mokre chusteczki działają jak Relanium na moją temperamentną Olę. Zdaję sobie sprawę, że nie koniecznie służą one do ssania. Nie wiem czy to powszechne zjawisko wśród dzieci, ale jedno z naszej dwójki właśnie dzięki temu się uspokaja. Zapewne Dorota Zawadzka złapałaby się z głowę, gdyby usłyszała o tym przypadku, aaale… Nie jestem ideałem rodzica, a szczerze powiedziawszy Ona też nie jest modelem, który chciałbym ślepo naśladować.
#6 Zabawki grające
Ładna nazwa – zabawki interaktywne. Kolejna broń w arsenale rodziców, której nie wahamy się używać przeciwko dziecięcym humorkom. Liczę tak na szybko ile mamy tego w mieszkaniu i wychodzi mi około 15 różnych, interaktywnych zabawek grających. Lubią się nudzić, dlatego staramy się, aby były używane naprzemiennie.
#7 Zabawki nietypowe
Według dziecięcej logiki, najlepsze zabawki to takie, których mieć nie możemy. Najlepiej żeby leżały na skraju stołu, lub wystawały nam – rodzicom z kieszeni. Śmieję się, że to taka mała misja dla dziecka, które doskonale wie, że tego nie wolno robić. Nasze raczkujące dzieci upodobały sobie miski od psa, i kiedy tylko otwierają się drzwiczki z bramki bezpieczeństwa, One ruszają jak dzikie, żeby pochlapać się wodą. Ponadto klucze, telefon, naszyjnik, kolczyki, zegarek – to tylko nieliczne przykłady gadżetów, które poważnie zainteresują naszych łobuzów.
#8 Jazda samochodem
Nie wiem dlaczego ten samochód wywołuje tyle pozytywnych emocji u dzieci. Pewne jest natomiast, że mała przejażdżka z humorzastym dzieckiem na prawdę czyni cuda. Trzeba tylko uważać, żeby w odpowiednim momencie wrócić do domu na wieczorną kąpiel. Pamiętam taką sytuację, kiedy nasza Ola zasnęła w samochodzie na 15-minutową drzemkę, po czym mieliśmy problem przez dobrych kilka godzin z Jej usypianiem.
#9 Owoce / jogurty / słodycze
Drobna przekąska dla małego brzuszka to również dobry pomysł, bo głodny malec to zły malec, a przecież przez żołądeczek do serduszka.
#10 Telewizja
U nas ostateczność. Na tym niemowlęcym etapie gapienie się w ekran telewizora to słaba opcja dla malucha. Multirodzice nie mają lekko, dlatego w sytuacjach ekstremalnych nie boimy się włączyć na 5 minut jakiejś bajki dopasowanej do logiki dziecka. Należy jednak pamiętać, że telewizja uzależnia i musimy uważać, żeby z narzędzia do uspokojenia nie stała się powodem do panicznego płaczu w momencie, gdy wciśniemy czerwony przycisk na pilocie.
Tak mniej więcej wygląda sprawa uspokajania w naszym wydaniu. A może Ty masz jakieś inne, skuteczne rady, które pomogą multiRodzicom w nierównej walce z dziecięcymi grymasami?
A smoczek?
Właśnie!!!! 🙂 🙂 🙂