Dawno, dawno temu, koledzy z podstawówki mojego męża przemycali gazety porno, które „podprowadzali” wcześniej dorosłym. Ja nie miałam dostępu do takich cudów, ale dowiedziałam się od starszych koleżanek o co w tym wszystkim chodzi.
A Wy? Skąd dowiedzieliście się na czym polega seks?
Czy ktoś Wam wtedy wyjaśnił po co dorośli „to” robią?
Mnie wydawało się to wszystko tak absurdalne, że myślałam, że moi rodzice na pewno takich rzeczy nie robią. Też tak mieliście? 😉
A jak domyśliliście się, skąd się biorą dzieci? Wam też mówili o bocianie i kapuście, nawet jak byliście już starsi?
Czy nie wolelibyście, żeby o tym wszystkim móc dowiedzieć się od rodziców?
Żeby dostać od nich solidną porcję wiedzy na dobry start – jeszcze zanim rozpęta się burza dojrzewania? Iluż niedomówień można by uniknąć?! Można by nawet nauczyć się o tym rozmawiać – zarówno z dorosłymi, jak i z dziećmi.
Wyobraźcie sobie, że rodzice wyciągają książkę z obrazkami i opowiadają trzy- lub czterolatkom o tym, skąd tak naprawdę biorą się dzieci. Bez udawania, i krępowania się. Bo dzieci powinno się traktować poważnie. A jak już opowiadać, to całą historię, a nie tylko urywki.
Chcielibyście być rodzicami, którzy umieją rozmawiać o tym, dlaczego dorośli uprawiają seks i o tym, jak powstają dzieci?
To może być trudne, jeśli nie wiecie od czego zacząć i kiedy zacząć. W moim przypadku – wszystko przede mną, bo nasze dziewczynki jeszcze nie mają dwóch lat. Szczerze mówiąc, jeszcze się nad tym wszystkim nie zastanawiałam.
Aż tu nagle, kilka dni temu, w telewizji śniadaniowej pojawiła się jakaś pani z książką dedykowaną dzieciom od lat trzech do dziewięciu. Prowadzący program recenzowali ją jako hit i bestseller, choć ukazała się niedawno. Powiedzieli, że sprzedaje się w dwunastu krajach w Europie, że to rewolucyjna książka, i tak dalej, i tak dalej.
Dopiero ilustracje z książki prezentowane w telewizji przykuły moją uwagę. Zrobiłam zdjęcia telefonem, żeby pokazać je mężowi, gdy wróci z pracy.
W telewizji śniadaniowej pokazali głównie te kontrowersyjne obrazki, ale książka nie jest tylko o seksie. Książka „Hvordan lager man en baby?”(Jak powstaje dziecko?) autorstwa Anny Fiske, to długa opowieść o tym, co to jest zakochanie i jak zakochani dorośli spędzają czas. Potem jest o tym, dlaczego chcą być bardzo blisko siebie, najbliżej jak to tylko możliwe.
Bardzo mi się spodobał pomysł wprowadzenia dziecka w świat dorosłych bez okłamywania, tak zupełnie zwyczajnie i na serio. Tak jakby opowiadać dziecku jak powstaje ciasto lub krzesło, na którym siedzi. Nie ma infantylnych słów, jak «siusiak». Autorka operuje normalnym słownictwem, a więc w naszej opowieści występuje pochwa i penis, jest współżycie, zapłodnienie in vitro i tak dalej.
Cudowne jest w tej książce to, że opowiada o tym, że zakochać się mogą nie tylko kobieta i mężczyzna. Na obrazkach są też ludzie różnych ras.
Jest także o tym, że nie wszyscy mogą mieć dzieci, niektórzy rodzice muszą począć swoje dziecko w laboratorium. Potem jest już dużo prościej – temat ciąży i porodu.
Obrazki pokazują skąd i jak wychodzi dziecko.
A teraz pewnie powiecie: «No fajnie i nawet zabawnie, ale dlaczego od lat trzech?». Wyobraźcie sobie, że w norweskich przedszkolach edukację na temat skąd się biorą dzieci zaczyna się w tym wieku. Dlaczego? Dlatego, że większość dzieci w tym wieku lub troszkę później będzie mało w domu mamę z dużym brzuchem i będzie chciało wiedzieć, skąd się tam wzięło dziecko.
Zastanawiam się, dlaczego książka nie jest do kupienia w Polsce, w języku polskim? Może jeszcze się pojawi na rynku. A gdyby taka lub podobna była dostępna, kupilibyście dla siebie i swoich dzieci? Podjęlibyście wyzwanie? Ja kupię na pewno, jak dzieci podrosną.
Post jest częścią cyklu artykułów o życiu i wychowaniu dzieci w Skandynawii.
______________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej.
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami bliźniaków, wieloraczków, dzieci „rok po roku”? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
Serio???? Serio podoba Ci się to żeby 3 latkom tak sru prosto z mostu? Przeraża mnie to gdzie ten świat zmierza. Przeraża mnie to w jaki sposób to wszystko zaczyna funkcjonować. 3 latek nie zrozumie tego wszystkiego i średnio bym chciała aby mój syn na siusiaka mówił penis. Zostawmy dzieciom dzieciństwo. Na wszystko jest czas. Na wszystko. UPS no tak teraz to trendy jest być takim mega nowoczesnym i na wszystko tolerancyjnym…przecież obciach być normalnym
To nie obciach być normalnym i wcale nie chodzi o to, żeby być bezkrytycznie tolerancyjnym. Jednak współczesne rodzicielstwo, to nie to samo, co kiedyś. Bycie rodzicem jest dużo większym wyzwaniem niż kiedyś i co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. A temat edukacji seksualnej jest akurat jednym z przykładów tego dowodzących. Kiedyś było jasne, że z dziećmi się o tym nie rozmawia i koniec.
Wydaje mi się, że dziś nie jest to już takie oczywiste. Mam wrażenie, że rodzice chcieliby umieć mądrze porozmawiać. Książka (ta lub inna) może być doskonałą pomocą dydaktyczną dla nas rodziców. Przecież nas nikt nie nauczył, jak rozmawiać z dziećmi o tych sprawach!
To, że zalecana jest dla dzieci od trzeciego roku życia, nie oznacza, że wszyscy muszą kupić książkę trzylatkowi na urodziny. To tylko zalecenie dolnej granicy wieku. W artykule odpowiadam na pytanie dlaczego akurat trzy latka to wiek, w którym porusza się temat ciąży.
Ale gdy pięcioletnie dziecko spyta mnie o coś, co mnie zaskoczy lub skrępuje – ja będę miała asa w rękawie. Będę umiała opowiedzieć prosto i jasno na pytanie dlaczego dorośli to czy tamto robią.
Udostępniam i bardzo bym chciała takiej mądrej edukacji seksualnej dla polskich dzieci, ale z tego, co widzę najpier trzeba wyedukować rodziców 🙂 Mądry, ciekawy i świetnie napisany artykuł.
Fantastyczna jest ta książka! Bardzo brakuje takich lektur na polkim rynku, nie tylko rodzicom, lecz także ciociom i dziadkom. Także nauczycielom i katechetom…
Nie ma co demonizować tematu, który jest tak naturalny – nie ma nic co jest bardziej naturalne, niż to, jak powstajemy, jako ludzie:). Oczywiście bardzo ważne jest to, w jaki sposób podejmujemy temat (należy dostosować formę przekazu do wieku dziecka). Jednak kiedy słyszę, jak rodzice w obliczu wstydu, opowiadają swoim dzieciom, że mają wiewiórki, różyczki i siusiajki (zamiast pochwy albo zwyczajnie cipki – to nie jest żadne niecenzuralne słowo) albo siurdaki, siusiaki i parówki (zamiast penisa – bo to jest obecnie obowiązujące nazewnictwo), to żal mi tych dzieci.
Pracuję w Gabinecie w takimi dorosłymi, którzy kompletnie nie potrafią rozmawiać o bliskości fizycznej i seksie – pozwalają na gwałt w małżeństwie, nie odczuwają radości z seksu, który jest najwyższa formą bliskości z partnerem (nie tylko fizycznej) albo czują, że coś jest z nimi nie tak. I w znacznej większości wynika to z tego, że czerpią wiedzę (jako dorośli już ludzie) z komedii romantycznych albo porno (pytanie co gorsze?), zamiast otrzymać tę wiedzę w domu i szkole – taka prawdziwą, anie jak się komuś wydaje.
Dziękuję za ten wpis – puszczam dalej 🙂