w , , , , , , ,

Kamienie milowe moich dwulatków

Naprawdę Wielka Noc

Wielkanoc, święto najważniejsze w roku kalendarzowym każdego chrześcijanina. W tym roku dla mnie jest wyjątkowo ważne. Wielkanoc to drugie urodziny moich córek. Pamiętam doskonale Sobotę Wielkanocną, gdy z ogromnym brzuchem poszłam do kościoła ze święconką, a następnie na kontrolne KTG do szpitala i usłyszałam: Pani te Święta spędzi już chyba u nas… nie zgodziłam się z lekarzem dyżurnym i oznajmiłam, że skoro nie ma jeszcze oznak zwiastujących początek akcji porodowej, to poczekam w domu. To była ostania Wielkanoc we dwoje. Cztery dni później, pojawiły się na świecie moje córki.

Dzisiaj mam w domu dwie dwulatki. O buncie dziewczynek już co nieco pisałam. Dzisiaj dokonam charakterystyki przeciętnego dwulatka na podstawie obserwacji dwóch zupełnie odmiennych, a jednak w niektórych aspektach podobnych egzemplarzy.

Menu dwulatka

Biorąc pod uwagę rozmowy z innymi mamami dwulatków, nasze menu jest chyba dość nietypowe. Dlaczego? Bo wciąż stawiam na mleko i kasze. Rozpoczynamy dzień od kaszy manny bez cukru za to z dodatkiem owoców. Następnie zjadamy chleb z wędliną i na drugie śniadanie kaszę bez dodatku cukru, za to wielozbożową. Egzemplarz drugi zjada mleko zagęszczone kaszą. Obiad już całkiem zwyczajny: spaghetti, risotto, gulasz – indyk, cielęcina, wołowina. Zasada prosta: sporo warzyw, mięso + kasza jaglana, makaron, ryż, rzadziej ziemniaki. I rzecz jasna zupa od babci. Moja kochana mama co drugi dzień gotuje pyszne zupy dla moich córek. Znam je doskonale z mojego dzieciństwa: pomidorowa na rosole, ogórkowa z ziemniaczkami czy krupnik z kaszą jaglaną – pychotka! Dziewczyny je uwielbiają. Następnie popołudniowa przekąska: owoc, wafel ryżowy, serek homogenizowany czy budyń. Mleczko na dobry sen.

Rytuały dwulatka

Może znowu nietypowo, ale wiem, że są tutaj mamy, które tak jak ja mają hopla na punkcie rytmu dnia. Nie zmieniamy więc niczego, co nie jest konieczne. Wieczorna kąpiel o stałej godzinie, poranne czytanie książek, spacer poobiedni, drzemka po drugim śniadaniu. Rzecz jasna mamy nieco nowych nawyków: wspólne zakupy raz w tygodniu, ostatnio wyjście na gofry w ciepłe dni, wycieczki bliskie i dalekie, sprzątanie z mamą, a nawet wspólne przygotowywanie posiłków (moja kuchnia jest wówczas ruiną). Trzymamy się nadal stałych pór i kolejności. Wciąż uważam bowiem, że dzięki temu moje córki mają poczucie bezpieczeństwa.

Zabawy dwulatków

Zabawa to główne zajęcie moich dzieci. Książkowo – bawią się najczęściej „obok” siebie. Jednak mniej więcej od kilku miesięcy coraz częściej bawią się razem. W co? Przygotowują przyjęcie dla pluszaków, gotują obiad w swojej kuchence i karmią nim mamę, tatę, babcię i siebie nawzajem, opiekują się swoimi lalkami, wykonując przy tym szereg czynności znanych każdej mamie. Czytają wspólnie książki, rysują, bardzo lubią tańczyć i śpiewać. Układanie klocków na moment odeszło w zapomnienie, zostały one zastąpione drewnianymi puzzlami – potrafią spędzić przy nich dobre kilkadziesiąt minut bez mojego udziału. Dobra wiadomość: coraz rzadziej proszą mnie o towarzyszenie w zabawie, częściej korzystają z pomocy siostry.

Mowa dwulatków

Jako pedagog, jako polonista byłam zaniepokojona faktem, że moje córki mało mówią. Pojedyncze słowa, czasem naśladowanie. Neurolog dziecięcy, pod którego kontrolą jesteśmy od urodzenia z racji wcześniactwa dziewczynek powiedziała: jeśli nie ruszą z mową po drugich urodzinach, umawia Pani wizytę u jednej ze swoich koleżanek logopedów. Dodała jednocześnie istotną dla mnie uwagę: Jedne dzieci rozwijają szybciej mowę, u innych dominuje rozwój motoryki małej i dużej. U Pani córek zdecydowanie to drugie. Zatem nie martwiłam się już zanadto. Ostatnie tygodnie to jednak milowy krok w nauce mówienia. Ni stąd ni zowąd moje dzieci zaczęły posługiwać się zdaniami pojedynczymi nierozwiniętymi. Mama idź tam. Zuzia siedź tu. Dziadziuś papa auto. Ziuzia siama. Juja idź domu. To przykładowe z nich. Dziewczynki zaczęły też powtarzać niemal wszystko, co się mówi – nie tylko do nich, ale także w ich obecności, co bywa zabawne, a czasem stresujące. Wyobrazić wystarczy sobie jedną z nich, mówiąca nieustannie mać, mać – hmm… ciekawe od jakiego zwrotu do końcówka i kto się nim posłużył?

Odpieluchowanie dwulatka

Temat trudny dla wszystkich oprócz matki. Przyjęłam do wiadomości, że przy wychowaniu moich córek obowiązuje zasada: nic na siłę. Są zbyt uparte, przekorne i charakterne, by każdą sprawę rozwiązywać siłą. W taki sam sposób podeszłam do kwestii nocnika. Rozmawiamy o nim, czytamy książeczki edukacyjne, sadzamy lalki. Dziewczynki doskonale wiedzą, jak i kiedy używać tego „urządzenia”. I znowu: ostatnie miesiące to zupełna ignorancja wobec nocnika. Natomiast ostatnie dni to przełom. Dwa razy w ciągu dnia moje córki wołają: sikać, po czym siadają na nocnik i rzeczywiście załatwiają swoją potrzebę. Niewielki sukces? Może. Dla mnie światełko w tunelu i powód do dumy.

Co sprawia, że moje dwulatki głośno się śmieją?

Wszelkiego rodzaju wygłupy, bieganiny, strojenie min, zabawy z tatą, kąpiel, huśtawki, place zabaw, zjeżdżalnie, balony – wywołują uśmiech na twarzy moich dzieci. Oczywiście także rzeczy „niedozwolone” na co dzień, jak odrobinka czekolady gorzkiej czy kilka liźnięć loda. Dziewczynki śmieją się dużo i często.

Co irytuje moje dwulatki?

Gdybym chciała wymieniać, co aktualnie irytuje moje dwulatki, lista nie miałaby końca. Bombę może zapalić dosłownie wszystko: niechęć zmiany pieluchy, rozwiązany but, brak ulubionej chrupki czy padający deszcz. Przyjmuję to na klatę i czekam na lepszy czas.

Największe osiągnięcia moich dwulatków

Rezygnacja z wózka to największe osiągnięcie. Nie pamiętamy, kiedy mieliśmy go ze sobą po raz ostatni. Jesteśmy ryzykantami. Ostatnia wycieczka do Krakowa, podczas której trasę przemierzaliśmy wyłącznie pieszo, zajęła nam równe trzy godziny. Ani raz moje dzieci nie narzekały, ani raz nie zażądały postoju. Szły, szły i szły. Wolno, lecz dzielnie. Tak samo działamy w pobliżu domu. Spacery są coraz dłuższe i dłuższe, ale o wózek nikt się nie upomina. Niewątpliwym sukcesem jest duża samodzielność dziewczynek. Kiedy wkładam je do wanny, każda dostaje swoją własną rękawicę frotte i myje się od stóp do głów. Poprawiam oczywiście po nich obszar włosów, reszta jest bez zarzutu. Moje córki samodzielnie się ubierają. Czapka, buty, kurtka, a także skarpetki i spodnie. Pomagam tylko przy szaliku/ apaszce, bluzce, body. Samodzielnie też jedzą widelcem i łyżką. Po jedzeniu łyżką, zupa znajduje się dosłownie wszędzie, ale przecież inaczej się nie nauczą. Być może coś pominęłam, być może coś, co dla mnie jest sukcesem, dla innych dzieci było zwyczajnością przed ukończeniem magicznej dwójki.

Tak czy siak życzcie im zdrowia i wszelkiej pomyślności z okazji ich drugich urodzin.

Kocham. Mama.


  • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
  • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
  • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
  • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
  • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

4 komentarzy

    • Dzięki Kasia. Może nie na 5+, ale przeszłam do następnej klasy, moje dzieci żyją i wyglądają na zdrowe towarzysz nam dalej i dodawaj otuchy. Całujemy i ściskamy

Przezroczyste matki

kids_running

Gry i zabawy sportowe (nie tylko) dla bliźniaków