Wydawało mi się, że o wczesnodziecięcym grymaszeniu przy stole wiem już wszystko, bo mam w domu takie dwa małe specyficzne egzemplarze. Mocno asertywne w wybieraniu tego, co chcą jeść.
Dwa słowa, których mimo wszystko nie lubię i rzadko używam, mówiąc o moich dzieciach, to „wybredny” i „niejadek”. Ile dzieci naklejonych ma taką etykietę przez własnych rodziców, ciocie, babcie itp.? Podobno aż 50%. Czy słusznie? Od razu Wam powiem, że nie.
Bo jeśli nawet Twoje małe dziecko przykładowo ….
Je tylko 20 – 30 wybranych produktów,
Brzydzi się dotykania niektórych typów jedzenia,
Nie próbuje nowych rzeczy,
Z zasady nie ruszy papki, sosu, zupy lub czegoś o innej konsystencji niż zazwyczaj,
Nie zje np. mięska, jeśli jakieś wstrętne warzywo dotknęło przypadkiem to mięsko na talerzu,
…. to jedziemy na tym samym wózku! Jest nas bardzo wielu, średnio jedna czwarta dzieci w wieku od dwóch do sześciu lat grymasi przy jedzeniu.
Jesteśmy rodzicami dzieci, które z różnych powodów, jedzą mało zróżnicowane posiłki. Ale nie jesteśmy rodzicami niejadków. Bo nie ma czegoś takiego jak niejadek. Są dzieci, które jedzą mało zróżnicowane dania oraz takie, które po prostu z powodu ekstremalnie selektywnej diety potrzebują pomocy specjalisty.
Mam dla Was kilka ciekawych spostrzeżeń i wskazówek od skandynawskich specjalistów żywienia dzieci.
Pracują oni w szpitalach zarówno jako doradcy żywieniowi zdrowych dzieci, jak i z chorymi dziećmi, z zaburzeniami żywienia. Co ciekawe ich porady intuicyjnie stosują norwescy rodzice oraz pracownicy przedszkoli. Wygląda na to, że te porady wynikają z głęboko zakorzenionego stylu żywienia dzieci w Skandynawii. A jakie to rady?
Po pierwsze, nie myśl o swoim dziecku, że to niejadek, bo najpewniej nim nie jest!
Dziecko wymagające współpracy ze specjalistą od żywienia to takie, które mimo starań rodziców, je produkty tylko z jednej grupy produktów spożywczych lub co najwyżej dwóch. Czyli je przykładowo tylko produkty zbożowe, do tego na przykład tylko mięso i jaja i na tym koniec.
Jest siedem grup produktów spożywczych:
Produkty zbożowe
Mleko i produkty mleczne
Mięso, wędliny, ryby , jaja
Warzywa, owoce i ziemniaki
Masło i śmietana
Inne tłuszcze
Cukier i słodycze
Każde dziecko, które potrafi zjeść produkty z więcej, niż dwóch grup spożywczych… mieści się w normie. Nie można absolutnie definiować go wtedy jako dziecka ekstremalnie wybrednego, które nie chce próbować nowych rzeczy i przez to ma zbyt ubogą dietę.
Po drugie zastanów się jakie błędy popełniasz
Nie chodzi o to, że źle gotujesz, czy się nie starasz. Gwarantuję, że tak nie jest. Jednocześnie zapewniam Cię, że wszyscy rodzice dzieci nielubiących próbować nowe smaki popełniają niemal te same błędy.
Najczęstszymi błędami rodziców są:
- Gotowanie dziecku osobnych obiadów – to robienie mu niedźwiedziej przysługi. Sama to robiłam i biję się w pierś.
- Intensywne myślenie o tym, czego dziecko nie je. Istotne jest to, co dziecko je i lubi. Na tym bazujesz i na tym się skup. Zrób sobie listę rzeczy które dziecko je i lubi, a potem powieś w kuchni.
- Rezygnowanie z podawania produktów, jeśli dziecko powiedziało że nie lubi albo nie zjadło kilka razy z rzędu. Dziecka „Nie” oznacza najczęściej boję się próbować tego, bo nie wiem co to jest.
- Mówienie dziecku, że na przykład czekolada, czyli coś co uwielbia, jest „be”.
- Pozwalanie dziecku, żeby mówiło, że np. ogórek jest obrzydliwy, fuj, paskudny itp. Dziecko powinno mówić np. Ja nie lubię ogórka.
- Chwalenie dziecka, kiedy zjadło lub ganienie, kiedy nie zjadło. Nie powinno się komentować ilości zjedzonego posiłku, bo jedzenie jest częścią naszej fizjologii.
- Myślenie, że tylko jedząc tradycyjny obiad, złożony z ziemniaków, makaronu, ryżu, czy mięsa, ryby, sałatki itp. dziecko dostaje to, co dla niego wartościowe. Sposobów na dostarczenie organizmowi tego, czego potrzebuje jest setki!
- Przemycanie dziecku warzyw podstępem. Uzasadnione jedynie w przypadku ekstremalnie mało zróżnicowanej diety dziecka, podejrzenia niedoborów witamin itp. Specjaliści mówią, że robimy w taki sposób maluchom przykrość, dziecko może czuć się oszukiwane. Dziecko powinno samo świadomie sięgać po jedzenie. Warzywa należy podawać tak długo, aż maluch spróbuje. I oczywiście samemu je jeść, by dzieci to widziały.
- A na koniec, błąd numer jeden … stresująca atmosfera przy stole. Ja doskonale wiem, że wyluzować jest najtrudniej. Nie pomoże włączony telewizor, bajka dla dzieci, ani udawanie, że nie patrzycie na talerze dzieci. Pomoże Wam dobra strategia. Bo wtedy zamiast na kontroli dziecka i talerza skupisz się na rozmowie przy stole, jedzeniu, a potem wdrożeniu Planu B, C i D.
Złote zasady i strategia przy stole:
Śniadanie lub kolacja
Dziecko chce na śniadanie kanapkę z nutellą. Nie mów dziecku, że nutella jest zła, niezdrowa i że mu jej nie dasz. Powiedz mu, „a może zjesz najpierw z czymś innym, a potem z nutellą?”
Obiad lub każdy inny posiłek spożywany wspólnie, scenariusz postępowania
Dajemy dziecku obiad, ten sam, który jedzą inni domownicy.
Na talerzu dziecka jest zawsze jedna rzecz, którą dziecko lubi. Oczywiście przy ziemniakach i kotlecie nie będzie ciastek czekoladowych ale na przykład kawałek parówki z keczupem, jeśli dziecko lubi.
Dziecko zje to co lubi lub nie zechce jeść nic.
Pytamy dziecko czy chce kanapkę (z czymś wartościowym), np. my dajemy z pasztetem lub makrelą w sosie pomidorowym.
Wstajesz od stołu i robisz na szybko kanapkę.
Jeśli dziecko nie chce kanapek, prosisz je, żeby posiedziało z Wami jeszcze chwilę przy stole. Celem posiedzenia przy stole jest zaznaczenie, że spotkaliśmy się wszyscy przede wszystkim po to, by pobyć razem. Najważniejsze jest bycie razem przy stole, rozmowa, a stół jest … bufetem, z którego dziecko może sobie brać co chce, jeśli chce. Zdarza się czasem, że dziecko skubnie coś z talerza swojego lub czyjegoś podczas gdy Ty nawet się nie zorientujesz.
Potem może iść się pobawić, podczas gdy rodzice jedzą dalej. Czekamy aż dziecko zgłodnieje.
Gorąco polecam tą metodę. Dodam jeszcze od siebie, że my dajemy żelki z tranem o smaku malinowym, żeby nie martwić się o ewentualne niedobory witamin. Po niezjedzonym albo ledwo naruszonym obiedzie proponujemy kanapki i owoce oraz wodę do picia.
Zauważyłam, że bardzo wielu norweskich rodziców tak robi. Nie chcesz obiadu? To masz kanapki. Z resztą przedszkola też bazują w dużej mierze na kanapkach, owocach, ryżu mlecznym, obiad tylko dwa razy w tygodniu. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś miał jakikolwiek problem z niejedzeniem dzieci w przedszkolu.
Patrząc na to z perspektywy rodziców dzieci wszystkojedzących, taka metoda to nonsens, bo przecież dziecko wychowa się na kanapkach i je byle co.
Patrząc na to z perspektywy rodziców dzieci niewszystkojedzących widzę dużo plusów.
Dziecko, które je kanapki zamiast kotleta czy ryby, może dostać wędlinę i pastę rybną na kanapce. To w gruncie rzeczy bardzo sprytny sposób na zastąpienie obiadu, bo nie zakłada zjedzenia słodyczy, bułek, chrupek, … czegokolwiek byle tylko coś zjadło. W gruncie rzeczy dziecko potrzebuje bardzo niewielkie ilości «konkretnych» produktów, typu mięso, ryby, jaja.
Metoda ta zakłada też, że Ty rodzicu nie musisz tworzyć niesamowitych eksperymentów kulinarnych i napracować się trzy razy więcej niż inni, bo Tobie się takie dziecko trafiło.
Jednocześnie, konsekwentnie dajesz dziecku do próbowania nowe rzeczy, umożliwiając mimo to zjedzenie tego, co lubi. Jest demokracja przy stole, nie ma prób siły i walki o władzę. Atmosfera jest pozytywna, przesłanie jasne – jedzenie ma być przyjemnością a nie traumą. I to jest najważniejsze.
_____________________________________________________________________________________
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
GIPHY App Key not set. Please check settings