Ostatnio siostra mojej koleżanki została mamą. Zapytała mnie – jako doświadczonej mamy – czym kierowałam się, wybierając lekarza podstawowej opieki zdrowotnej dla swojego dziecka. Kiedy sama trzy lata temu składałam deklarację nie do końca miałam praktyczną wiedzę na temat funkcjonowania poradni pediatrycznych w naszym mieście. Teraz, mogłam już podpowiedzieć jej, na co zwrócić uwagę.
Możliwość rejestracji przez Internet
„Mój mąż stale wyjeżdża, jestem z małą ciągle sama. Nie bardzo mam możliwość, by osobiście wyciągać kartotekę” – usłyszałam.
Rzeczywiście – możliwość rejestracji przez Internet jest dość istotnym aspektem. Zwróćcie jednak uwagę lub najlepiej od razu dopytajcie personelu, ile terminów dostępnych jest w sieci. W przypadku wizyty u mojego lekarza, możliwości są ograniczone. Tylko 2-4 terminy na cały tydzień, nie ma też możliwości skorzystania z wizyty następnego dnia, dopiero za 2,3, doby. Jeśli zatem Wasze dziecko dostanie nagle bardzo wysokiej gorączki lub pojawią się niepokojące Was inne objawy – nie ma szans, że następnego dnia traficie do swojego lekarza. Owszem, do innego tak – ale czy to na pewno Was usatysfakcjonuje?
2. Odbieranie telefonu przez personel w godzinach porannych
„Kiedy moje dzieci chorują muszę brać urlop na żądanie albo szybko organizować pomoc do dzieci, bo przecież ktoś musi jechać do rejestracji. Wiadomo, telefonu nikt nie odbiera…” – mówi mi mama 12-letniej Klaudii, wierna mimo przeszkód swojej pediatrze.
U mnie podobnie. Do dzieci chorych dostaniemy się bez problemu, dzwoniąc z samego rana. Jednak w sezonie zwiększonej ilości zachorować, do dzieci chorych nie ma już szans. Dzwonię nieustannie od 6.50 do 7.15 – nie odbiera nikt. Kiedy wreszcie usłyszę upragniony sygnał, słyszę, że miejsc już niestety nie ma, ale oczywiście mogą polecić mi odwiedziny u innego lekarza (najczęściej nawet nie pediatry). Dziękuję i wiem, że następnego dnia musimy poprosić dziadka o pomoc. Tutaj też dość specyficznie – od 6.15 osoba delegowana stoi na zewnątrz budynku i czeka aż otworzy się o godzinie 7.00. Jeśli przyjedzie o 6.30 jest zazwyczaj 15 w kolejce i nie ma już szans na słowa, których oczekuję: „dziecko będzie przyjęte”. Nie wiadomo, czy płakać czy się śmiać. Jestem tą szczęściarą, która ma dyspozycyjnego dziadka. Jeśli jesteś samotną matką albo zwyczajnie nie masz kogo poprosić o wyjęcie kartoteki lub poranną pomoc przy dzieciach – szczerze współczuję lub zalecam zmianę lekarza POZ.
3. Bliskość placówki
Niby nie powinno być to kryterium nadrzędne, jednak bliskość placówki względem miejsca zamieszkania lub – tak, jak w moim przypadku – miejsca pracy, znacznie ułatwia życie. Ileż razy w ostatnich dwóch miesiącach konsultowałam wyniki moczu mojej córki. Na pewno liczba odwiedzin byłaby dwucyfrowa. Za każdym razem wyrywam się na okienku w pracy lub tuż po niej, aby w błyskawicznym tempie poprosić panią doktor o zerknięcie na kartkę. I dzięki temu, jej gabinet znajduję się rzut beretem od szkoły – nie muszę brać za każdym razem dnia wolnego albo organizować opieki do dzieci.
4. Przystępność lekarza
W obliczu tego, co zostało napisane przeze mnie do tej pory łatwo stwierdzić, że niejednokrotnie musimy skorzystać z prywatnej opieki medycznej, którą na szczęście mamy i opłacamy. Wówczas przyjeżdża do nas na wizytę domową lekarz, którego nie znamy. Stąd moje kolejne kryterium. Moje dzieci mają dwa lata, są w miarę śmiałe, ale bywało z tym różnie jeszcze kilka miesięcy temu. Jeśli słyszałyście o lekarzu, że ni ma podejścia do dzieci, że jest oschły i nieprzyjemny, może warto rozważyć inne kandydatury. Rzecz jasna – uśmiech i serdeczność nie są najważniejszymi zaletami lekarza, ale jednak w przypadku wizyt z dzieciakami, zwłaszcza, kiedy idą do żłobka i przedszkola i częstotliwość odwiedzin gabinetu pediatry wzrasta – zobaczycie – podejście ma znaczenie. Zdania nie zmienię.
5. I ostatnie, ale tak naprawdę najważniejsze kryterium: zaangażowanie i wiedza lekarza
„Skąd mam wiedzieć, który lekarz jest tak naprawdę dobry, a który po prostu dostępny? Przecież jest tak wielu lekarzy na rynku”.
Moja przyjaciółka i świeżo upieczona mama, jak każda z nas ma dylematy. Skąd ja wiedziałam, do kogo się udać? Research – moje drogie, po prostu. Nie należycie do żadnej z grup typu: Mamy z okolic… albo chociażby naszej Multirodziców? Najlepiej podpytać mamy z Waszego miasta, gdzie się sparzyły, kogo darzą zaufaniem. Zrobiłam tak i nie żałuję wyboru. Ewka, moja najlepsza przyjaciółka – mama trzyletniej Hani zmieniała lekarza chyba trzy razy – i to Wasze prawo. Dlaczego?
„Olewanie, ciągłe antybotyki, diagnozy z kosmosu, brak dokładnego osłuchania dziecka” – takie powody mi podała.
Gram w jej drużynie. Nie toleruję antybiotyków na dzień dobry, nie akceptuję powierzchowności neguję hasło: angina – przy każdym wyjściu z gabinetu. Szybko nie znaczy skutecznie, antybiotyk – to nie złoty środek. Oczekuję wnikliwości i dokładności.
Uff…. Jeśli uda Wam się trafić do gabinetu, który spełnia wszystkie wymagania – łącznie z odpowiednią osobą w środku – trzymajcie się go rękoma i nogami.
- Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
- Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
- Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
- Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
- Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!
GIPHY App Key not set. Please check settings