w , , , , ,

Najbardziej w macierzyństwie tęsknię za… mężem

Bo zamiast mnie za rękę trzyma dziecko, pcha wózek, wnosi zakupy, przekłada zabawki lub zmienia pieluchy. Czekając na pierworodnego wiedziałam, że przed nami wiele wyrzeczeń i odłożonych w czasie planów, ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo zatęsknię za czasem, kiedy niedoceniana wówczas spontaniczność odejdzie wraz z przyjściem nowego członka rodziny.

Macierzyństwo to wiele wyrzeczeń.

Podwójne macierzyństwo to wiele wyrzeczeń razy dwa. I choć pewnie większość z nas niewątpliwie uznaje dziecko za Cud Boży, to każdy szanujący się rodzic wstający w nocy po raz enty do swojego maluszka, ma ochotę pieprznąć tą robotą, trzasnąć drzwiami i wyjść. Bez porozumienia stron.

Dziecko to ogromne wyrzeczenie, rezygnacja z wygód, przygód, przyzwyczajeń.

Liczenie pieniędzy, zaniedbywanie siebie, znajomych, rodziny. To wyłączenie filmu w kulminacyjnym momencie, by ojojać bolącą rączkę z powodu lekkiego otarcia, by przytulić, bo ptaszek za szybko odleciał, by w trakcie napadu szału odgadnąć, że chodziło o rogala bez maku…

Nie będę udawać, że moje życie się nie zmieniło, bo zmieniło się radykalnie.

Zabrało mój czas wolny, przewartościowało co ważne/ mniej ważne/ nieważne. Wprowadziło nowe, nieznane mi dotąd trybiki. Zakazało jawnego jedzenia czekolady, ciasteczek i lodów. Pokazało, że da się obejrzeć mało ambitny film na trzy razy na ekranie mini laptopa. Uświadomiło, że dłużej zajmuje nam spakowanie całej rodziny nad morze niż sam dojazd tam. Zmusiło do bycia pseudoekspertem z zakresu fizjoterapii, stomatologii, dermatologii, dietetyki, psychologii i wielu innych.

Ale przede wszystkim zabrało mi kilka godzin z każdej doby, w której od tak po prostu mogłam pobyć z moim mężem.

Czas, w którym mogliśmy zrobić absolutnie wszystko, wyjść w każdą pogodę, wybrać każde miejsce i porę dnia bez przymusu lawirowania pomiędzy drzemką, a podwieczorkiem. Narty, kino, wino, siatkówka, zakupy – razem lub osobno w zależności od możliwości i potrzeby. Przed narodzinami córeczki nie byliśmy tak rozłączeni, ponieważ matematycznie przewyższaliśmy liczbę dzieci w naszym domu zatem nad synem ciumkaliśmy oboje. Teraz, kiedy jest nas więcej, czasu spędzanego wspólnie jest odwrotnie proporcjonalnie. Usypianie, karmienie, drzemki – wszystko to odbywa się zgodnie z fizjologicznymi potrzebami naszych dzieci. Potrzeby rodziców z założenia muszą zostać zepchnięte na drugi plan, skoro chcemy, aby sobota lub niedziela przeminęły w miarę spokojnie i harmonijnie. Czasem zdarza się wspiąć na wyżyny zaburzając codzienną rutynę. Określamy się wówczas hakerami rodzicielstwa. Nic bardziej mylnego. Już wieczorem odczuwamy bezlitosne skutki tej (nie)przemyślanej ingerencji.

Najbardziej w macierzyństwie tęsknię za… mężem.

Dobijając do sedna sprawy, brakuje mi wspólnego wyjścia na spacer lub do kina. Spokojnej rozmowy przy herbacie, ale to właśnie w tym tkwi niewytłumaczalna kwintesencja rodzicielstwa, pełna poświęceń, wzruszeń, trudnych emocji, której nie da się zamienić na dobry koncert czy egzotyczny wyjazd. Rodzicielstwa trzeba chcieć, świadomie się na nie zdecydować, a reszta, nawet tęsknota za poprzednim życiem przejdzie łatwiej wraz z tupotem małych stópek wołających „MAMA” o 5:40 nad ranem.

_________________________________________________________________________________________

    • Jeżeli spodobał Ci się ten artykuł – udostępnij go dalej!
    • Na fan page’u na facebooku dzieje się dużo więcej i z dużą dawką humoru. Wpadnij do nas!
    • Chcesz porozmawiać z innymi rodzicami? Zapraszamy do zamkniętej grupy na facebooku!
    • Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, opinią, doświadczeniem na łamach portalu, napisz do nas: kontakt@multirodzice.pl
    • Będzie nam miło, jeśli dasz znać znajomym o multiRodzicach. Sharing is caring!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

    Nowy Rok – i co dalej, rodzicu?

    Na co zwracać uwagę wybierając wózki bliźniacze?